Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
Katherine_Parker
Najnowsze recenzje
1
...
38 39 40
...
43
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    Alexis mieszka wraz ze swoją młodszą siostrą Kasey oraz rodzicami w starym, przerażającym, jednakże bardzo niezwykłym domu. Choć przeprowadzili się do niego już kilka lat temu w dziewczynie nadal czasem wzbudza on niepokój. Nie ma się jednak co temu dziwić, w końcu taki dom jak ich w każdym budziłby grozę. Pewnego razu Alexis dostrzega, że coś dzieje się z jej młodszą siostrą. Niektóre dziwne zachowania Kasey, będące codziennością u dziecka, zamiast przemijać, tak jak to zwyczajnie powinno się stać, zaczynają się wzmagać. Dziewczyna nie ma żadnych przyjaciół, a przez swoich rówieśników uważana jest za dziwadło. Dodatkowo w domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a wszystko to ma miejsce, gdy w pobliżu znajduje się Kasey. Czy za tym tajemniczym domem może kryć się jakaś tajemnica, która ma wpływ na zachowanie siostry Alexis? • Złe dziewczyny nie umierają to pierwsza część serii o tym samym tytule autorstwa Katie Alender. Już gdy tylko ujrzałam tą genialną i niezwykle tajemniczą okładkę wiedziałam, że będę musiała zapoznać się z tą historią. Sam tytuł mówi nam już, że nie znajdziemy tu przesłodzonej historii pełnej happy end'ów. Powieść ta to jedna wielka mroczna zagadka, którą czytelnik odkrywa z każdą kolejną przeczytaną stroną. • Całą historię poznajemy za pośrednictwem Alexis. To typ buntowniczki, który nie da sobie w kaszę dmuchać. Łatwo domyślić się, że taki wizerunek, oraz bardzo wyróżniające się różowe włosy nie budzą zaufania i aprobaty wśród jej rówieśników i współmieszkańców. Prócz niej bardzo ważną postacią powieści jest jej siostra Kasey. Ma ona nietypową pasję, jaką jest kolekcjonowanie lalek.Z czasem zmienia się to jednak w jej obsesję, która bardzo zaczyna niepokoić Alexis. • Powieść ta otoczona jest niezwykłą aurą tajemniczości i grozy. Nie ma się tu jednak co obawiać, gdyż nie jest ona wcale taka straszna, jaką może się wydawać. Bardzo spodobała mi się fabuła, jaką na kartach Złe dziewczyny nie umierają przedstawiła autorka. Z każdą kolejną przewróconą stroną ciekawiła mnie ona coraz bardziej i strasznie chciałam dowiedzieć się, co też będzie dalej. Dotychczas nie miałam okazji zapoznać się z taką historią, dlatego jest ona dla mnie niezwykle oryginalna. Spodobało mi się to, iż mimo tego, że występował tu wątek miłosny, był on tylko drobnym dodatkiem, który miał na celu wprowadzić nieco urozmaicenia. Nie był on wcale nachalny, lecz bardzo przyjemny. Katie Alender ma interesujący styl, dzięki któremu książkę czyta się bardzo szybko. Pierwsze spotkanie z jej twórczością uznaję za bardzo udane i nie mogę się wręcz doczekać na kolejne powieści z pod pióra autorki. • RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: [Link] • Książkę oczywiście jak najbardziej polecam, gdyż jest to moim zdaniem świetne oderwanie się od tych wszystkich przesłodzonych romantycznych historii, które ostatnio zawładnęły rynkiem wydawniczym. Jest ona niezwykle wciągająca, a towarzyszący całej lekturze tajemniczy i mroczny klimat czyni ją tylko jeszcze bardziej interesującą. Jest to moim zdaniem kawał na prawdę bardzo interesującej powieści, z którą z całą pewnością należy się zapoznać. Ja sama z wielką niec­ierp­liwo­ścią­ czekam na kolejne części serii, które mam nadzieję, ukażą się jak najszybciej. Jednym słowem, polecam!
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: [Link] • Sloane i Jamesowi udało się uciec z ich rodzinnego miasta, lecz program nadal siedzi im na karku. Od siostry Michaela Realma dowiedzieli się, gdzie mają się kierować, by trafić do chłopaka, a co za tym idzie, przyłączyć się do buntowników. Czasem jednak nawet najlepsze plany potrafią legnąć w gruzach i aby chronić siebie - swoje życie i wspomnienia, trzeba robić coś, czego niegdyś nigdy byśmy nie zrobili. Bohaterowie więc przyłączają się do grupy buntowników z hardą i pewną siebie Dallas na czele. Buntownicy postanowili pomóc w ukrywaniu się Sloane i Jamesa przed ścigającym ich programem, do czasu, aż nie znajdą sposobu, jak obalić jego ideę. Nie wiedzą oni jednak, że Sloane jest w posiadaniu pewnej małej i tajemniczej tabletki, która może stać się kluczem do rozwiązania wszystkich ich problemów. Jednak w czasach programu nikomu już nie można ufać, bo każdy może okazać się zdrajcą... • Kuracja samobójców to drugi tom fascynującej serii Program, poruszającej motyw tajemniczej epidemii, która skłania młodych ludzi do popełniania samobójstw. Po przeczytaniu jej pierwszej części - Plagi samobójców byłam oszołomiona tym, co udało mi się poznać na kartach powieści, jednakże po zakończeniu Kuracji samobójców jestem po prostu oczarowana, gdyż to, co tam poznałam niesamowicie mi się spodobało. • W Kuracji... poznajemy dalsze losy bohaterów, których zdążyliśmy poznać już podczas lektury Plagi samobójców. Na tym jednak się nie kończy, gdyż autorka wprowadziła tu wiele nowych i niezwykle ważnych dla całej fabuły bohaterów, jak chociażby samego twórcę programu - Artura Pritcharda. Bardzo spodobało mi się to, że tworząc drugą część Programu, autorka zaczęła ją dokładnie od tego samego momentu, na którym skończyła się jej poprzedniczka. Nie ma tam żadnego owijania w bawełnę i niepotrzebnych opisów. Czujemy się po prostu tak, jakbyśmy po wcześniejszym wciśnięciu pauzy, wznowili oglądanie całej historii. Może dla niektórych jest to raczej nieważny szczegół, jednakże dla mnie bardzo się on liczy. • Spodobało mi się również to, że Sloane i James, których dobrze już poznałam na stronach Plagi samobójców nadal byli tacy, jak ich zapamiętałam. Nie chodzi mi tu o zmiany, jakie wywołał w nich program, bo takie oczywiście są, lecz jest to oczywiste po przeżyciu tego, czego oni doświadczyli. Mam tu na myśli to, że autorka dobrze ich sobie wykreowała i starała się, by wciąż byli tacy sami, by utrzymali swój charakter. • No i teraz punkt kulminacyjny, czyli ta genialna fabuła. To, co przedstawiła tu Suzanne Young jest dla mnie wręcz mistrzostwem! Autorka wprowadziła wiele ciekawych i dobrze przemyślanych wątków. Początkowo skupiła się na samej ucieczce i wspó­łtow­arzy­szen­iu buntownikom, jednakże dalsze wątki po prostu pobiły wszystko co było dotychczas. Widać, że Suzanne Young dobrze obmyśliła sobie całą koncepcję serii i trzymała się wyznaczonych przez siebie celów. Tak jak było to w przypadku Plagi samobójców, w Kuracji samobójców nie znajdziemy zbędnych opisów czy monologów, gdyż wszystko tworzy ze sobą wręcz idealną całość. Nie zawiodłam się również na stylu autorki, który był dokładnie taki, jak zapamiętałam go z pierwszej części serii. Czytało mi się wprost fantastycznie. Cały czas nie mogłam się oderwać od książki, gdyż bardzo chciałam wiedzieć, jak cała fabuła potoczy się dalej. Nie było ty nudy, cały czas coś się działo. Za takie coś Suzanne Young z całą pewnością zasłużyła sobie na ogromne brawa. • Bardzo zaskoczyło mnie to, iż prócz głównego elementu książki, czyli samej Kuracji samobójców znajdziemy tu także bardzo ciekawy dodatek - Rehabilitacja, którego głównych bohaterem jest sam Michael Realm. A czego dotyczy ten fragment? Tego już wam nie zdradzę, gdyż nie tylko zdradziłabym wam przez to zakończenie, ale również pozbawiła was tej frajdy, jaka towarzyszyła mi podczas czytania Rehabilitacji. • Bardzo rzadko zdarza mi się czytać dystopie. Powiem szczerze, że te idee jakichś tajemniczych chorób, czy co tam jeszcze możemy spotkać w powieściach tego typu, jakoś do mnie nie przemawiają. Jednakże, gdy tylko zobaczyłam okładkę Plagi samobójców wiedziała, że ta seria będzie inna i że muszę zapoznać się z historią Sloane. Po raz kolejny moja intuicja mnie nie zawiodła. Po prostu zakochałam się w całej tej fabule i czuję ogromny niedosyt, gdyż bardzo chciałabym zapoznać się już z Lekiem dla samobójców - trzecią książką z serii. Oczekuję od niej bardzo wiele i mam nadzieję, że się nie zawiodę i autorka nadal utrzyma tak wysoki poziom, jaki narzuciła sobie w Kuracji samobójców. Wam jak najbardziej polecam zapoznanie się z tą serią, jeśli jeszcze nie zapoznaliście się z żadnym tomem, jak i z samą Kuracją samobójców, jeśli czytaliście już pierwszą część Programu. Uwierzcie mi, że jeśli tego nie zrobicie będziecie bardzo mocno żałować i ominie was kawał na prawdę genialnej lektury, obok której, po prostu nie można przejść obojętnie.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: [Link] • Wioletka, Klaus i Słoneczko wiedli cudowne, pełne radości i pozbawione trosk życie do czasu, aż otrzymali wiadomość o naprawdę niefortunnym zdarzeniu. Ich rodzice bowiem zginęli niespodziewanie w strasznym pożarze, który całkowicie strawił ich dom. W testamencie, rodzice rodzeństwa Baudelaire zastrzegli sobie, że pragną, aby w razie konieczności dziećmi zajął się ktoś z ich rodziny. Pech chciał, że dzieci trafiły w ręce okropnego Hrabiego Olafa, któremu wcale nie zależało na ich dobru - pragnął on dobrać się do ich rodzinnego majątku. • Po całą Serię niefortunnych zdarzeń zdecydowałam się sięgnąć, po obejrzeniu jej ekranizacji. Sam film bardzo mi się spodobał i coś mi podpowiadało, że tak samo będzie z jego papierowym pierwowzorem. I nie myliłam się, bo to, co otrzymałam w Przykrym początku przebiło moje najśmielsze oczekiwania. • Głównymi bohaterami całej historii jest rodzeństwo Baudelaire - Wioletka (niezwykle pomysłowa dziewczynka), Klaus (młody człowiek niezwykle kochający książki) oraz Słoneczko (mały szkrab, który gryzie wszystko, co znajdzie się jej na drodze), jednakże narratorem powieści jest tajemniczy Lemony Snicket, który jak sam mów, ma ten przykry obowiązek, aby zapoznać nas z dziejami rodzeństwa. Bardzo spodobał mi się ten sposób narracji, gdyż był on niezwykle ciekawy i wciągający. Lemony Snicket świetnie poradził sobie z opowiedzeniem czytelnikom tej jakże smutnej historii. • Tym co wciąga jednak najbardziej jest sama fabuła jaką poznajemy na kartach Przykrego początku. Historia wciąga już od samego początku i wprost nie można się od niej oderwać. Na tych króciutkich stu sied­emdz­iesi­ęciu­ dwóch stronach dzieje się tyle ciekawych rzeczy, że nim się obejrzymy, już dobiegamy ku końcowi. W książce nie znajdziemy zbędnych opisów i przydługich monologów. Wszystko zostało opracowane w taki sposób, aby jak najlepiej przykuć uwagę czytelnika. • Bardzo zaskoczyło mnie to, że film tak dobrze odzwierciedla (przynajmniej z początku) to, co działo się w Przykrym początku. Co prawda jest on mieszanką kilku części Serii..., więc na ich temat nie mogę się jeszcze wypowiedzieć, jednakże czytając zauważyłam, że wiele fragmentów tekstu było identycznych z tymi, jakie poznałam zapoznając się z ekranizacją. Dla mnie jest to bardzo ważne, więc w moich oczach zarówno film jak i jego pierwowzór zyskują na prawdę ogromny plus. • Nie da się ukryć, że powieść ta skierowana jest dla młodszych czytelników, lecz tak, jak jest to w przypadku serii o Harrym Potterze, tutaj również uważam, że nie ma znaczenia w jakim jesteś wieku, gdyż nawet gdy masz dwadzieścia jeden lat tak jak ja, świetnie będziesz bawić się poznając tą książkę oraz historię Wioletki, Klausa i Słoneczka. Jak najbardziej więc zachęcam was do zapoznania się z tą książką. Ja sama z niec­ierp­liwo­ścią­ czekam na moment, w którym uda mi się sięgnąć po kolejne tomy, gdyż jestem przekonana, że autor utrzymał w nich taki wysoki poziom, jak w Przykrym początku. Tak więc, jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z Serią niefortunnych zdarzeń koniecznie nadróbcie zaległości, bo nie wiecie, jaka cudowna lektura przemyka wam koło nosa.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: [Link] • Pewnego razu, odwiedzając księgarnię Strand, pomiędzy książkami swojego ulubionego autora Dash odnajduje tajemniczy czerwony notes, który zaprasza go do podjęcia pewnej tajemniczej gry z jego autorką Lily. Chłopak nie może przejść obojętnie koło takiej okazji i postanawia wykonać wszystkie polecenia, jakie w nim znajdzie. Bohater decyduje się jednak na wprowadzenie do gry kilku własnych zasad, tak aby Lily również mogła się w nią wciągnąć. Wkrótce para zaczyna porozumiewać się za pomocą ów czerwonego dziennika, pozostawiając go sobie w różnych miejscach Manhattanu. • Do Księgi wyzwań Dasha i Lily podchodziłam dość ostrożnie, gdyż moje ostatnie spotkanie z twórczością Davida Levithana nie należało jakoś wielce od udanych. Ciekawy opis i niecodzienna fabuła zachęciły mnie jednak do zapoznania się z historią Dasha i Lily. • Książkę czytało mi się bardzo szybko - nim się obejrzałam już byłam przy samym końcu. Bardzo wciągnęłam się w grę, jaką prowadzili pomiędzy sobą główni bohaterowie i z wielką niec­ierp­liwo­ścią­ wyczekiwałam, jakie też dziwne zadania wymyślą dla siebie tym razem. Bardzo polubiłam tytułowych bohaterów - pełną życia i kochającą Gwiazdkę oraz psy Lily oraz ironicznego i kochającego igraszki słowne Dasha. Para ta, mimo tych wszystkich różnic, jakie pomiędzy nimi występują, idealnie potrafiła się dogadać i mimo iż początkowo ich znajomość miała miejsce tylko na papierze wiedziała, że może sobie zaufać i podzielić się wzajemnie najskrytszymi myślami. • Tak, jak wspomniała, bardzo spodobała mi się fabuła książki, która idealnie nadaje się do poczytania w zimowe wieczory no i oczywiście w okresie świąt Bożego Narodzenia. Świetnie się bawiłam towarzysząc głównym bohaterom w kolejnych etapach ich gry, która miejscami była bardzo zabawna. • Tym razem moje spotkanie z Davidem Levithanem mogę zaliczyć do jak najbardziej udanych, dzięki czemu z wielką przyjemnością zapoznam się z kolejnymi jego dziełami. Czy polecam wam tą książkę? Sama nie wiem... Była ona bardzo przyjemna i dobrze się ją czytało, jednak odnoszę wrażenie, że bardziej spodobała by się ona czytelnikom młodszym ode mnie. Księga wyzwań Dasha i Lily miała być przyjemną lekturą, która na chwilę oderwie nas od codziennego zgiełku i swoje zadanie spełniła. Zdaję sobie sprawę, że moja recenzja może być trochę chaotyczna, jednakże nie wiem, co innego mogłabym powiedzieć na temat tej powieści.
  • [awatar]
    Katherine_Parker
    RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: [Link] • Po śmierci ukochanej siostry bliźniaczki, Ashlyn zmuszona jest do przeprowadzki do dawno nie widzianego ojca. Dziewczyna jest zrozpaczona faktem, że jej własna matka postanowiła się jej pozbyć, gdy ona tak bardzo potrzebowała jej wsparcia w tych trudnych chwilach. W pociągu zauważa ona pewnego przystojnego chłopaka, z którym później znów spotyka się już na miejscu, czekając na ojca. Jak się okazuje, nie jest to kolejna ładna buzia, lecz całkiem mądry i czarujący młody mężczyzna kochający Szekspira. Ashlyn postanawia skorzystać z zaproszenia chłopaka i udaje się na koncert jego zespołu Misja Romea, gdzie z każdą kolejną sekundą bohater jeszcze bardziej się jej podoba. Nikt z nich nie spodziewał się jednak, że ów przystojny i kochający książki muzyk Daniel, to tak na prawdę nauczyciel literatury Daniel Daniels w szkole, do której zapisał Ashlyn jej ojciec. Bohaterowie niezwykle zrozpaczeni tym faktem nie wiedzą, jak sobie poradzić, tym bardziej, że każde z nich zdążyło już coś poczuć. Co zrobić, by zakazana miłość nie wyszła na światło dzienne? I czy w ogóle ma ona prawo przetrwać? • Do książki Kochając pana Danielsa podchodziłam dość ostrożnie, gdyż szczerze mówiąc nie spodziewałam się po niej niczego nadzwyczajnego. Jakie było jednak moje zaskoczenie, gdy już po pierwszych jej stronach poczułam, że to jest to, czego od tak dawna oczekiwałam. • W przypadku powieści Brittainy C. Cherry mamy do czynienia z dwójką głównych bohaterów, gdzie całą historię poznajemy zarówno z perspektywy Ashlyn i Daniela (bo o nich właśnie tu mowa). Znaczną część jednak stanowią rozdziały Ashlyn, jednakże te, które poznajemy z perspektywy Daniela są bardzo przyjemnym dodatkiem, dzięki którym możemy jeszcze bardziej zapoznać się z całą sytuacją. Bardzo spodobało mi się to, że główne postaci to nie tam byle jakie osóbki ze znanego nam już schematu. Zarówno Ashlyn jak i Daniel to niezwykle mądre osoby, które dotknęła wielka tragedia, z którą nie potrafią sobie poradzić. Dziewczyna zaledwie niedawno straciła ukochaną siostrę bliźniaczkę, bez której nie wyobraża sobie życia, natomiast Daniel nie dość, że był świadkiem morderstwa matki, to dodatkowo tydzień temu pochował schorowanego ojca. Nie wspominając już o śmierci jego byłej dziewczyny, która stała się ofiarą wypadku samochodowego. Odcięci od świata i mimo starań ze strony przyjaciół, Ashley i Daniel nie są w stanie poradzić sobie z otaczającą ich rozpaczą, jednak bardzo szybko odkrywają, że jedynie oni nawzajem potrafią sobie pomóc. Jednakże życie to nie bajka i nie wszystko się w nim dobrze układa. Bohaterowie bardzo szybko odkrywają, że obdarzyli się uczuciem, które w ich życiu nie powinno się narodzić. • Bardzo spodobał mi się wątek, który dominuje w Kochając pana Danielsa - fakt, że Daniel Daniels, zaledwie o trzy lata starszy od Ashlyn, jest jej nowym nauczycielem literatury. Jak dotąd nie miałam styczności z taką literaturą, jednakże słyszałam już o kilku takich powieściach. Nie wiedziałam jednak jak to wszystko wyjdzie "w praniu", lecz po lekturze Kochając pana Danielsa jestem jak najbardziej za. Autorka świetnie zaprezentowała nam zakazane uczycie jakie rozwija się pomiędzy uczniem a jego uczennicą, wszystko było spójne i przemyślane. Ważną rolę odgrywa tu jednak przeszłość Daniela - morderstwo jego mamy oraz brat, a także teraźniejszość z jaką musi radzić sobie Ashlyn. • Sama książka pełna jest wielu wspaniałych momentów - zarówno tych radosnych, chwytających za serce, jak i tych, które z każdego wycisną litry łez. Szczerze mówiąc bardzo rzadko zdarza mi się płakać czytając jakąś powieść (to zdecydowanie nadrabiam oglądając filmy), jednakże tutaj płakałam wiele razy i to tymi wielkimi i pełnymi rozpaczy łzami. Śmiało więc można powiedzieć, że książka ta to istny koktajl uczuciowy. Brittainy C. Cherry ma na prawdę świetny styl - nie jest on zbyt zwyczajny, lecz odzwierciedla charaktery oraz mądrość głównych bohaterów. Sprawia to, że książkę czyta się wprost rewelacyjnie i nie można się od niej oderwać. • Czytając Kochając pana Danielsa przepadłam już od pierwszych stron. Zakochałam się nie tylko w samym Danielu (co było raczej do przewidzenia), lecz również w samym uczuciu jego i Ashlyn, ich przyjaciołach, czy rodzinie. Pokochałam w tej książce dosłownie wszystko i nie wyobrażam sobie, aby można by tu było wprowadzić jakiekolwiek poprawki. Powieść jest po prostu idealna w każdym calu. Kończąc ją nie wiedziałam, czy cieszyć się wraz z jej bohaterami, czy też płakać, że to już koniec. Z całą pewnością jednak jeszcze nie raz powrócę do tej historii, by na nowo przeżywać wszystkie towarzyszące temu uczucia. Tak więc, jak najbardziej polecam wam zapoznanie się z tą cudowną powieścią, gdyż zdecydowanie wielką stratą byłoby przejście koło niej obojętnie. Jestem przekonana, że wielu z was pokocha tą historię tak samo jak ja.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
42
  • Idealni rodzice
    Davis, L. G.
  • Tajemnica domu w Bielinach
    Miszczuk, Katarzyna Berenika
  • Terapeutka
    Paris, B. A.
  • Verity
    Hoover, Colleen
  • Musisz mi uwierzyć
    Kent, Minka
  • Idealna rodzina
    Jewell, Lisa
Należy do grup

grejfrutoowa
ilona3
Betik

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo