Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
worldbysabina
Najnowsze recenzje
1
...
3 4 5 6 7
  • [awatar]
    worldbysabina
    Behawiorysta to moje pierwsze czytelnicze spotkanie z Remigiuszem Mrozem. Szkoda, że średnio udane. • W opolskim przedszkolu razem z dziećmi i wychowawcami zamyka się zamachowiec. Grozi, że zabije swoich zakładników. Policja jest bezsilna, przestępca nie ma żadnych żądań. Wkrótce zostaje uruchomiona transmisja na żywo z przedszkola pod nazwą "Koncert krwi". Zamachowiec od teraz zostaję Kompozytorem, a swojej publiczności nadaje rolę dyrygenta. To właśnie od widzów zależy jaki los czeka jego zakładników. Poprzez transmisję będą mogli zdecydować, kto przeżyje, a komu życie zostanie odebrane. • Jedyną osobą, która może rozgryźć Kompozytora, jest Gerard Edling, były prokurator, który z powodu tajemniczej "sprawy z dziewczyną" wyleciał z pracy. Mimo to właśnie do niego zwraca się policja. Gerard dzięki swojej specjalizacji, jaką jest kinezyka, będzie mógł dowiedzieć się tego, czego policja sama nie wyciągnęłaby z Kompozytora. Tylko czy upora się z tym, zanim dojdzie do tragedii? • Zanim przeczytałam Behawiorystę Remigiusza Mroza, zdążyłam naczytać się trochę negatywnych opinii na temat twórczości autora. O tym, że skoro tyle wydaje, to muszą to być same gnioty. O tym, jakie są przewidywalne. O tym, jakie niedopracowane. Te wszystkie negatywy trochę mnie nastraszyły. Mimo wszystko postanowiłam przekonać się na własnej skórze czy jest tak źle, jak piszą i czy będę należeć do fanów, czy też raczej zacznę omijać książki Remigiusza Mroza szerokim łukiem. W takim razie co czekało na mnie na stronach Behawiorysty? Brutalny pomysł okraszony świetnie zbudowanymi postaciami... a przynajmniej tak myślałam gdzieś do połowy książki. • Pisząc tutaj o brutalności niekoniecznie mam na myśli krwawe sceny. Bardziej sam pomysł i wizja przenoszenia fikcji literackiej do rzeczywistości. Koncert krwi zmusza czytelnika do udziału w grze Kompozytora. Mimowolnie podejmujemy decyzje, o tym, kogo byśmy uratowali, a kto pożegnałby się z życiem. Stajemy przed wyborem, którego nikt nigdy nie powinien dokonywać i choć teoretycznie wydaję się, że ocalenie chociaż jednej osoby jest dobre, to tak naprawdę decyzją (czy też głosem w tym przypadku) napędzamy błędne koło do którego zaprasza nas Kompozytor. I to właśnie tutaj ukazuje się brutalność owej książki. W trakcie lektury zdałam sobie sprawę, że gdyby doszło do takiej sytuacji, nasze społeczeństwo niczym marionetki zrobiłoby to, co sprawca chcę, czyli oddało głos. Możliwe, że i ja w pierwszym odruchu dałabym się wciągnąć w tę chorą grę, bo podczas czytania podświadomie przychodziły mi do głowy pytania, kogo bym uratowała. • O ile sam pomysł na książkę przypadł mi do gustu, tak z resztą było już gorzej. Nie do końca przekonuje mnie motyw działania sprawcy. Szczególnie po tym, co dowiadujemy się na końcu. Gdzieś od połowy książki zaczęłam odczuwać spadek poziomu minimum o połowę. Tak jakby nie liczyło się nic oprócz szybkiego zakończenia książki. Wielkie WOW na początku, a potem wyścig do ostatniej strony. Tym sposobem zakończenie okazało się dla mnie pomyłką. Fakt, nie przypuszczałam, że tak to się skończy. Było niespodziewanie. Tylko niekoniecznie w dobrym stylu. Dzięki temu moja ocena poszybowała w dół. Cały obraz wykreowanych postaci został zniszczony niczym domek z kart. Gdyby jeszcze oberwała tylko jedna postać, to może jakoś bym to przełknęła. Ale nie. Po dupie dostał nie tylko Gerard, ale i Kompozytor. Nagle zmienili się w zupełnie inne osoby, które zamiast opanowania, inteligencji i manipulacji innymi, przedstawiały całkowite przeciwieństwo siebie. • Behawiorysta autorstwa Remigiusza Mroza mogła okazać się świetną książką, która w moim rankingu zajęłaby dosyć wysokie miejsce. Niestety pomysł nie obronił się do końca. Gdyby tylko całość pozostawała na tym samym poziomie co na początku. Świetny pomysł, temat kinezyki oraz szybkość czytania są jedynymi plusami. Reszta zalet została wymazana przez zakończenie • Recenzja pochodzi z bloga: www.worldbysabina.blogspot.com
  • [awatar]
    worldbysabina
    Czytając Black Ice, poczułam się staro... Bo chyba tylko to jest w stanie wyjaśnić, czemu nie rozumiem zachwytów nad tą książką. • Britt i Korbie podczas zimowej przerwy planują wyjazd w góry. Każda z nich ma zupełnie inne oczekiwania od tej wyprawy. Korbie wraz ze swoim chłopakiem chcą spędzić czas sam na sam. Britt ma bardziej ambitne plany. Jej celem jest wyprawa wzdłuż łańcucha górskiego Teton. Przygotowywała się do niej od roku. Chcę w ten sposób zaimponować i pokazać swojemu byłemu jak wiele stracił. Jednak w górach czeka na nich o wiele więcej - walka o własne życie. • Śnieżyca uniemożliwia dziewczynom dotarcie do celu. Muszą przeczekać opady, ale ze względu na złe warunki atmosferyczne, nie mogą zrobić tego w aucie. Udają się na poszukiwanie schronienia. Po długiej wędrówce znajdują chatkę. Ich radość jednak nie trwa zbyt długo, ponieważ na miejscu spotykają dwóch mężczyzn, a ci nie mają wobec nich dobrych zamiarów. Britt i Korbie zostają ich zakładniczkami. Od teraz każdy ich ruch musi być dobrze przemyślany, bo błąd może kosztować bardzo wysoką cenę. • Black Ice to mieszanka literacka. Przeplata wzór historii rodem z horroru, kryminału, sensacji, romansu, a to wszystko zostaje wciśnięte w młodzieżówkę. Ten miszmasz gatunkowy zdecydowanie nie przypadł mi do gustu. • Całość podzieliłabym na dwie części: próba przeżycia i rozterki miłosne Britt. O ile ta pierwsza jeszcze jakoś ujdzie, to ta druga doprowadzała mnie do szału. Wiem, że to w ogólnym rozrachunku jest młodzieżówka i nie powinnam zbyt wiele wymagać, ale naiwność wypływała z tej książki na potęgę. • Irracjonalne zachowanie Britt utwierdzało mnie tylko w przekonaniu, że jestem za stara na tę książkę i gdzieś czegoś nie rozumiem, tak jak powinnam. Nasza główna bohaterka pomimo tego, że znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie, rozmyśla o... byłym chłopaku! Tak! Właśnie o tym myślałabym, gdyby moje życie wisiało na włosku. • A wiecie co w tym najgorsze? Ta cała Britt mogłaby być całkiem fajną postacią, gdyby nie wpychać w tę książkę na siłę romansu. Odnoszę wrażenie, że gdzieś wśród autorów panuje przeświadczenie, że jak młodzieżówka to koniecznie trzeba w to wepchnąć wątek miłosny. • Wróćmy jednak do naszej głównej bohaterki. Britt była postacią, którą można było uratować. W Black Ice są momenty, kiedy wydaję się całkiem rozgarniętą dziewczyną. Upór, opanowanie i jakieś logiczne myślenie przebijają się przez ogromną warstwę naiwności. Niestety, są to tylko małe przebłyski ledwo dostrzegalne w wizerunku Britt. Może gdyby jeszcze te rozterki miłosne nie były grubymi nićmi szyte, to byłoby to do przełknięcia. No bo nikt mi nie powie, że w ciągu czterech dni (odczuwałam, jakby minął minimum tydzień, jak nie miesiąc) można się zauroczyć, znienawidzić, odczuwać strach, tolerować, zakochać się, czuć obrzydzenie, ponownie nienawiść, by ostatecznie znów się zakochać i to wszystko kierowane do jednej osoby. Na dokładkę całość romantycznego zamieszania ma miejsce w chwili, gdy groziła jej śmierć, odmrożenie, była świadkiem morderstwa oraz widziała rozkładające się zwłoki. To zbyt wiele nawet na obraz głupiutkiej nastolatki. • Black Ice mnie zawiodło. Spodziewałam się czegoś, co bardziej stawia na akcję niż na miłosne rozterki głównej bohaterki, które zniszczyły cały obraz książki. Przydługie opisy pogody (które starałam się pomijać) również nie wpływały pozytywnie na mój odbiór. Jedynymi plusami okazały się dla mnie szybkość czytania oraz osadzenie historii w górach do których mam ogromną słabość. • Recenzja pochodzi z bloga: www.worldbysabina.blogspot.com
  • [awatar]
    worldbysabina
    Raczej nie sięgam po erotyki. Nawet jeśli ich opis wygląda zachęcająco, to już po kilku pierwszych stronach okazuje się, że to nie jest książka dla mnie. Jednak S.E.K.R.E.T. to coś innego. To perełka przebijająca "Pięćdziesiąt twarzy Greya" o 100%. • Cassie pracuje jako kelnerka w Café Rose w Nowym Orleanie. I w sumie na tym się jej życie kończy. Krąży między domem a pracą. Zrezygnowała z życia osobistego. W wieku 35 lat jest wdową i nic nie wskazuje na to, by miało się coś zmienić. No bo komu mogłaby się podobać? Jej małżeństwo okazało się wielką porażką. Mąż, który wolał alkohol, przemoc fizyczna i psychiczna. To wszystko zmieniło Cassie w cichą myszkę, która boi się brać życie garściami. Nawet po śmierci męża jej życie nie nabiera kolorów na nowo. Nigdy nie zaznała miłości i prawdziwego spełnienia. • Wszystko zmienia się w dniu, w którym jedna z klientek zostawia mały notesik. Cassie chcąc znaleźć dane kontaktowe właścicielki, zaczyna go przeglądać. Jednak zamiast numeru telefonu jej oczom ukazują się bardzo intymne zapiski. Wie, że nie powinna tego czytać, ale ciekawość wygrywa. To, co odnajdzie w tym notesie, zaprowadzi ją prosto w ramiona tajnego stowarzyszenia S.E.K.R.E.T., które ma za zadanie pomóc kobietom w realizacji ich najskrytszych fantazji erotycznych i osiągnięciu seksualnego wyzwolenia. • Po ukazaniu się historii Christiana i Anastazji rynek wydawniczy został zalany falą erotyków. Oczywiście 90% z nich było na jedno kopyto i w zasadzie wystarczyło zmienić imiona głównych bohaterów, przenieść historię w odpowiednie miejsce i gotowe! Mamy książkę, która w blasku innego bestsellera również zdobędzie spore grono czytelników. • Na całe szczęście S.E.K.R.E.T. autorstwa E.M. Adeline nie jest kolejną kopią. Jestem mile zaskoczona, bo to naprawdę dobrze napisana książka. Jasne jest to lekka lektura, która dosyć szybko się czyta, ale jest zdecydowanie lepsza od tych powielanych kopii Pana "Szarego". • Książka jest napisana w formie pierwszoosobowej narracji, dzięki czemu lepiej możemy poznać i wczuć się w sytuację Cassie. A jeśli już o niej mowa, to muszę przyznać, że kreacja głównej bohaterki bardzo przypadła mi do gustu. Z postaci, która biernie przygląda się swojemu życiu, zmienia się w świadomą i pewną siebie kobietę, która nie boi się swojej seksualności i sięga po to, czego pragnie. Dostrzega piękno prostych rzeczy, uczy się na nowo cieszyć życiem i krok po kroku zwiększa wiarę w swoje możliwości. We własnych oczach zmienia się z brzydkiego kaczątka, w pięknego i pewnego siebie łabędzia. • Historia opisana w tej książce jest nie tylko intrygująca, ale i tajemnicza oraz zmysłowa. Fantazje, w których bierze udział Cassie, są bardzo różnorodne i ciekawe, a same sceny erotyczne są opisane bez użycia wulgaryzmów. • Pani E.M. Adeline poszła o krok dalej i wyprzedziła wszystkie "szaropodobne" książki. Udowodniła, że nie trzeba stawiać na wyuzdanie, milionera i szarą myszkę, żeby przykuć uwagę czytelnika. Stworzyła erotyk inny niż wszystkie, bardzo kobiecy i zmysłowy. • Recenzja pochodzi z bloga: www.worldbysabina.blogspot.com
  • [awatar]
    worldbysabina
    Miało być świetnie. Miałam sprawdzić, czy drzwi są zamknięte i miałam nie zasypiać po lekturze (jak mniemam z obawy). Miałam się zachwycać, a tymczasem... Zdecydowanie nie będę wracać do tego tytułu. Co poszło nie tak? • Eliza jest młodą psychoterapeutką, która obrała tę drogę zawodową z chęci odkupienia w ten sposób swoich win. Pomoc innym pacjentom ma być również dla niej terapią. Stopniowo wychodzi na prostą, a jej życie zaczyna się układać. Ten spokój zaczyna się burzyć, kiedy dowiaduję się, że jest śledzona. Ktoś robi jej zdjęcia z ukrycia, tajemniczy głos w mieszkaniu oraz czarne auto, które czeka na nią pod domem, utwierdzają ją w przekonaniu, że nie jest bezpieczna. • Podczas jednego z meczów hokejowych swojego brata poznaje Borysa. Przypadkowe spotkanie przeradza się w związek, który tak bardzo był Elizie teraz potrzebny. I tylko Borys wie, że nic nie jest wynikiem zbiegu okoliczności. • Ostatnio sięgałam po lżejszą literaturę. Nabitą ładunkiem emocjonalnym, ale nie wywołującą strachu lub kryminalnego dreszczyku. Sięgnęłam po "Trzecią" Magdy Stachuli z nadzieją na mocniejszy przerywnik. Mocno trzymałam kciuki za coś dobrego. Coś, co nawet jeśli nie wyrwie mnie z butów, to chociaż pozwoli miło spędzić czas przy ciekawej lekturze. W końcu sama "Trzecia" przewinęła się przez portale społecznościowe tyle razy i z takim efektem "WOW", że mój apetyt na lekturę był naprawdę duży. Miała to być historia, która nie pozwoli mi zasnąć... Cóż, było na odwrót. • Na pierwszy rzut idzie narracja wieloosobowa. Nie jestem fanem tego typu zabiegu. Uważam, że poprowadzenie historii w ten sposób nie jest łatwe i wymaga od autora więcej pracy. Połączenie kilku wątków, tak żeby czytelnik się nie pogubił i wczuł w lekturę, jest wyzwaniem. Pani Magda sobie z tym wyzwaniem nie poradziła. Zamiast spójności, otrzymałam chaos, który utrudniał mi wczytanie się w historię. • Główną postacią jest nasza terapeutka - Eliza. Przyznam szczerze, że zastanawiałam się jakim cudem udało jej się tą terapeutką zostać. Kojarzycie taką zabawkę potocznie nazywaną "glutkiem z beczki"? Glutowata substancja rozlewająca się na wszystkie strony? Bez względu na to jakbyśmy nie próbowali tego łapać, to i tak się rozlewało dalej. Swoją drogą, nie rozumiem fenomenu tej zabawki. Każdy chciał to mieć. Nawet ja. Ten glutek idealnie oddaje obraz Elizy. A teraz do tego obrazu nędzy i rozpaczy dodajmy zawód psychoterapeutki. Magia! Ja wiem, że ona poniekąd miała taka być, ale dodanie do tej dupy wołowej takiego zawodu jak terapeuta dołożyło postaci +100 do braku realności. • No i trzeci minus - zakończenie. Cała książka jest prowadzona w dość spokojny, wręcz nudny sposób. Z każdą stroną liczymy na ten zwrot akcji, który przyprawi nas o gęsią skórkę. Strona po stronie wypatrujemy tych momentów odpowiedzialnych za nasz (obiecany) brak snu. Kiedy takich nie znajdujemy, zaczynamy liczyć na finał, który wyrwie nas z butów, odbierze oddech lub chociaż muśnie zachwytem. Przychodzi finał i... DUPA. Odkładamy na bok fantazję o wybuchu wrażeń. Siadamy z rozdziawioną buzią i jedyne co ciśnie się nam na usta to: ALE JAK TO? JUŻ? A GDZIE TEN MOMENT ODPOWIEDZIALNY ZA ZACHWYT TYLU CZYTELNIKÓW? • "Trzecia" Magdy Stachuli nie porwała mnie w wir akcji, a miałam nadzieję, że właśnie to będzie na mnie czekało. Nie zachwyciła i nie zmusiła do sprawdzenia, czy aby na pewno drzwi są zamknięte. • Recenzja pochodzi z bloga www.worldbysabina.blogspot.com
  • [awatar]
    worldbysabina
    Tytuł książki Kim Holden mimowolnie przynosi na naszą twarz uśmiech. Zamykamy oczy i czujemy, jak słońce pieści naszą skórę. Jednak ten pozytywny tytuł skrywa za sobą morze wylanych łez. Szczególnie przy ostatnich stu stronach. • Kate wkracza w dorosłe życie z uśmiechem na twarzy. Opuszcza Kalifornie, gdzie dorastała i wyrusza do Grant w Minnesocie, by spełnić swoje marzenie o studiowaniu. Choć tak naprawdę znalazła się sama w obcym świecie, szybko odnajduje się w nowym miejscu i nawiązuje nowe znajomości. Trudno się dziwić. W końcu jak można jej nie lubić? Zaradna, uśmiechnięta, pomocna, z optymistycznym nastawieniem do świata i ludzi. Zakochana po uszy... w muzyce i czarnej kawie. Choć życie nigdy nie było dla niej łatwe, to czerpie garściami z tego, co ma. Wydaje się, że do pełni szczęścia (i schematu) brakuje tylko miłości. • Kiedy poznaje Kellera, czuje, że z dnia na dzień staje się jej coraz bliższy. Problem w tym, że ta bajka nie skończy się happy endem, a Kate nie może sobie pozwolić na miłość. Skrywa tajemnice, która zniszczy nie tylko ją, ale i Kellera. • Biorąc się za czytanie "Promyczka" Kim Holden nie wiedziałam o tej książce nic. Kiedyś, skuszona pozytywnymi opiniami, przygarnęłam ją do swojej biblioteczki i tam czekała na swoją kolej. Kiedy już przyszedł czas na nią, z ogromnym zaciekawieniem wzięłam się za lekturę. Choć muszę przyznać, że patrząc na okładkę, nie spodziewałam się niczego szczególnego. Raczej lekkiej książki wpadającej w gatunek romansu. • Z tego, co zauważyłam po opiniach w internecie, jest to zdecydowanie książka, która tworzy dwa obozy - tych, co ją uwielbiają i tych, co nie doszukali się tam niczego szczególnego. Do którego należę ja? Zdecydowanie do tego pierwszego. Zatraciłam się w "Promyczku". Z każdą kolejną stroną, z każdym kolejnym zdaniem i z każdym kolejnym słowem kochałam tę książkę, bohaterów i historię, coraz mocniej. • Książka Kim Holden łączy w sobie głęboką przyjaźń, miłość, nieudane relacje rodzinne, zbyt szybkie dorastanie oraz stratę bliskiej osoby. W efekcie otrzymujemy słodko-gorzkie połączenie, które mimo zadającego ból zakończenia, niesie ze sobą bardzo ważne przesłanie dla czytelnika. • Kate przypomina nam, że warto doceniać każdy dany nam dzień, żyć na całego i dawać by móc otrzymywać. Dodaje sił w walce o siebie i swoje marzenia. Pokazuje, jak kruche może być życie, a co za tym idzie, że nie warto użalać się i tracić czas na smutki. Choć przesłanie to, jest tak proste, to często o tym zapominamy w tym szaleńczym galopie, jaki narzuca nam nasze życie. Zapominamy o tym, co naprawdę powinno być ważne. Odkładamy nasze marzenia, rodzinę i szczęście na dalszy plan w natłoku obowiązków. Nie cieszą nas już małe rzeczy, a to przecież one sprawiają, że życie staje się piękniejsze. • Czym jest "Promyczek"? Sposobem na przezwyciężenie problemów, na przejście życia z uśmiechem na twarzy bez względu na to ile kłód pod nogi zostaje nam rzucone. Jest książką, która pomimo wylanych łez niesie ze sobą pozytywną moc. Czemu? Bo Kate taka jest. Jest naszym "Promyczkiem" w życiu, który przypomina: "Żyj na całego. Na pełnym gazie. Bez rozpamiętywania, użalania się oraz szukania wymówek. Stwórz legendę!". • Recenzja pochodzi z bloga: worldbysabina.blogspot.com
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5 6
  • Druga szansa
    Miszczuk, Katarzyna Berenika
  • Unorthodox
    Feldman, Deborah
  • Zodiaki
    Kucenty, Magdalena
  • Szept
    Noni, Lynette
  • Ugly love
    Hoover, Colleen
  • Ugly love
    Hoover, Colleen
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo