Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
agnesto
Najnowsze recenzje
1
...
4 5 6
...
105
  • [awatar]
    agnesto
    o jednego druida za dużo i od razu tłum... ma być tylko jeden oczywiście, Paranoiks, chudy jak pietruszka, • i do tego jeden handlarz o "kapuścianej głowie", który nie przywiózł petroleum, niezastąpionego składnika magicznego napoju. i masz babo placek, niebo spadnie nam na głowy, jakby to powiedział wódz wioski... a bez wywaru Gallowie nie pokonają Rzymian, ba, nikogo nie pokonają, bo tylko Obeliks ma siłę (w końcu za dziecka wpadł do kotła, co mu wypominają do dziś przy każdym piciu napoju. on stoi i patrzy, bo mu nie wolno... nie wolno.... raz złamał zakaz, to... skamieniał, ale to inna historia;) • Po petroleum wyrusza Asteriks... i Obeliks, bo jak jeden, to i drugi - a z nimi rusza pseudo-podróba druida, który w dziwny sposób przyciąga muchy... zwłaszcza jedną, taką tajną agentkę noszącą na swych barkach uskrzydlonych zaszyfrowane wiadomości. i donosi... o wszystkim... • Obeliks ma jej dość... • Podczas wyprawy są i faszerowane jadła, co - o dziwo - zachwycają podniebienie Obeliksa. są piraci - a jakże (ich majtek ogłasza Statek na hołyzoncie i co? i bum, łup i znowu pod wodą, a na dodatek opchnięcie marnego towaru za bajońską kwotę. transakcja, która... doprowadziła do rozpaczy piratów, haha. • i jest klapa (nie zdradzę) i porażka (całej eskapady) • i jest Panoramiks, którego ma się ochotę zabić ze złości (albo utopić w wywarze) • i jest uczta • czyli historia kołem się toczy, a muzyk znowu zakneblowany
  • [awatar]
    agnesto
    Goci na Gotów? Gallowie na Gottów, czy Gallowie na ... Rzymian? • Najlepszy strażnik granicy by się w tym pogubił, zwłaszcza, że on ich zatrzymuje, oni idą mimo tego, dostaje prawym sierpowym... No, jak tu pracować... • Niesamowity • Genialny • Rewelacyjny komiks - kolejny zresztą z Asteriksem i puszystym Obeliksem;) mistrzostwo rysunku..
  • [awatar]
    agnesto
    Oto Kubuś o bardzo małym rozumku (i bardzo dobrze, bo większy miałby więcej myśli i ciągle szukałby problemów, a mały jest i okrąglutki i praktyczniejszy, prawie jak baryłeczka z miodem) spaceruje po lesie. Rano pięknie zaczął dzień, a teraz wędruje po lesie i tym samym uczy się być TU I TERAZ - cieszy się widokiem, zapachem, dźwiękiem najdrobniejszym... zagląda pod krzaczek, gdy słyszy w nim chrobot (mały lisek w nich siedział). Wszystko go cieszy, bo nie ucieka myślami w żadnym kierunku, a skupia się na teraźniejszości. łapie motyle na nosie, uśmiecha się do nieba, kładzie w cieniu drzewa, spotyka Prosiaczka i resztę... • Piękna książka, jednak coś mnie w niej razi i nieco irytuje. Kubuś rymuje nie tak, jak powinien, układa wierszyki, które trudno mi sobie wyobrazić, by je mógł powiedzieć (nawet wydusić). On zawsze miał Mruczando, rymowane wierszyki i nie trudził się nad układaniem naciąganych wierszoklepaczy. On rymował, jak dziecko, które łapie słowa w idealną wręcz wierszowaną-rymowankę i cieszy się w niej. • A po drugie oryginalne teksty są tu przeinaczane i podpinane pod temat bycia Misia, co się kompletnie nie udało. Ten poradnik misiowy powinien być wręcz napisany jak dla dzieci - wówczas miałby swoje piękno, wartość i sens. • no i po trzecie - co trzy rozdziały wszystko się powtarza. • poza wspaniałymi rysunkami nic tu nie zachwyca specjalnie, a szkoda ...
  • [awatar]
    agnesto
    Nie sposób przejść obojętnie obok tej publikacji - no, po prostu się nie da. i to z dwóch powodów. • Po pierwsze - choćby z racji gabarytów. • Po drugie - dla MALCZEWSKIEGO i tego, co zrobiło fenomenalne wydawnictwo ARKADY. • Ten album, to podróż malarsko-duchowa. Prócz obrazów Malczewskiego są tu też notatki (czasem zaskakujące) o nim samym i jego życiu oraz o ludziach, którzy w jego życiu odcisnęli piętno lub po prostu byli ważni. Obrazy ułożono chronologicznie co ułatwia zaobserwowanie zmian, jakie w Malczewskim zachodziły. Jak dojrzewał artystycznie, osiągał perfekcję i jak osiągną poziom mistrzowski. Siedzisz z nosem w tych kartach i wpatrujesz się w precyzję pędzla, w ujęcie kolorów, czy odbiór autora. Oczywiście, życie prywatne miało wpływ na jego twórczość - czemu trudno się dziwić, były wzloty i trwanie bez uczuć, było zagubienie, złe zdrowie, złe myśli i brak przyszłości. wszystko było, jak to w życiu. i to wszystko częstokroć rzutowało na malowane obrazy. • A Malczewski był mężem i ojcem trójki berbeci, których trzeba bylo utrzymać. • Malczewski był też kimś, kto czasem potrzebował ucieczki od tego, co życie serwowało. długie małżeństwo wypaliło go, coś w nim umarło... i trafiła się inna, kobieta, urocza, muza i ktoś kompletnie inny od żony. Malował i ją i ją siebie z nią. u jej boku odżył, zmienił się, dał sobie szansę na dalsze tworzenie. Uciekał od gnuśności. A obrazy? Obrazy były różne - zarówno tematycznie, jak i gabarytowo. A niczego się nie bał. Swój wizerunek umieszczał na obrazach przeobrażając się choćby w Jezusa. Malując autoportrety bawił się przekształcaniem własnej twarzy. Nie potrzebował modela, sam go stanowił. • Precyzja pędzla Malczewskiego zachwyca. • Jest w tym albumie jakaś magia, która nie tyle, że otumania, to całkowicie pęta. Nurzasz się w tych stronach, podróżujesz, uczysz się dostrzegać szczegóły, o których czytasz z wpisów obok. Uczysz się poniekąd sztuki "czytania płótna". A do tego wąchasz druk owej publikacji. • niesamowita. • zachwycająca. • magnetyczna • takich dzieł szukam. • agaKUSIczyta
  • [awatar]
    agnesto
    PTSD – zespół stresu pourazowego. • Pierwszy raz spotkałam się z tym zagadnieniem w powieści/pamiętniku Grażyny Jagielskiej „Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym”. Trudno tu mówić o zagadnieniu, to raczej choroba, czy zespół objawów, które najczęściej dotykają tych, którzy wracają z „frontu”. Jednak, by poczuć anomalię życia stało się inaczej. On, mąż, czynny dziennikarz, który staje oko w oko z obliczem wojny, on, który zawsze był w centrum wydarzeń, wybuchów i śmierci zbierającej swoje żniwo. On, nabuzowany adrenaliną nie choruje. Choruje ona-żona, ta czekająca na niego, na jego powrót, na jego kroki na klatce. • Potem długo, długo w żadnej z książek nie natrafiłam na zespół stresu pourazowego, aż do Kuby Małeckiego. „Horyzont” i temat męskiej wersji PTSD. On, były wojskowy, silny mężczyzna. On-ten co był na froncie, ten co walczył, co był w samym centrum – on choruje. Ten, co wdychał duszne powietrze przepełnione śmiercią, zgnilizną i ludzkim strachem. Teraz czuje tylko pustkę, bezsens i nicość. Czuje się gdzieś pomiędzy. Tu nie pasuje, tam nie powinien pasować, czas igra z nim i z jego myślami. • A teraz biorę w dłonie „Na domowym froncie” Kristin Hannah i okazuje się, że ten temat jest ciągle tłem do wydarzeń. PTSD znowu rani, lecz tym razem rodzinę, całą. Ją-żołnierza, i jego-męża. Są jednak i dzieci, które z tego powodu cierpią na swój sposób. Każde rzeczywistość odbiera inaczej, inaczej na nią reaguje i ją przyjmuje. Ta choroba nie oszczędza i zbiera swoje żniwo przez lata. Czasem jedynie cichnie stłamszona lekami. Usypia, by można było jakoś żyć i sklejać tą swoją szarą codzienność. • Ona, Jolene opuszcza na rok rodzinę. Jedzie na misję. Zostawia dwie dziewczynki, które teraz najbardziej jej potrzebują. Zostawia i męża, Michaela, z którym i tak coraz mniej ją łączy. Małżeństwo się rozsypuje, może przerwa od siebie pomoże? • W domu front jest, pokazuje Hanna, na polu walki frontu nie ma. Nigdzie nie jest bezpiecznie. Jolene „zawsze bohaterka, zawsze matka” przesyła maile, czasem zamazane zdjęcia, lecz zarówno słowa, jak i obrazy są kłamliwe. Nie wyjawia prawdy. Autentyczna jest tylko tęsknota, reszta jest podkoloryzowana. Chodzi o bezpieczeństwo bliskich i ich ochronę. Ona jest tu, oni tam – niech te światy kręcą się z dala od siebie. • Nie będę pisała o treści, ani o odczuciach bohaterów. To wszystko wyczytasz, a wnioski wysuniesz sam. Zaznaczę jednak, że ta powieść cię pochłonie. Pod wieloma względami. Złapie cię za gardło, powoli, by w punkcie kulminacyjnym przydusić, a potem dopiero delikatnie luzować. Szczęśliwa rodzina na zewnątrz, wewnątrz misja i wojna i dzieci bez mamy i codzienność z tatą, który nie daje rady. Znane? Pewnie tak, ale tu jest jeszcze coś. Tu pojawia się choroba, syndrom pourazowy. Wojna znaczy nie tyle żołnierzy, ile ich całe rodziny. • Jest jak stygmat, do śmierci. • Jest traumą dla każdego. • Dlatego czytasz do końca. To powieść, którą trzymasz w dłoniach, siadasz w fotelu i zanurzasz się w fabule na całego. Jedziesz w nieznane z domem u boku. Ty wrócisz, nieco strzaskany, a jak będzie w książce? To już zagadka do wyczytania. • agaKUSIczyta
Ostatnio ocenione
1
...
76 77 78
...
91
  • Jej wszystkie życia
    Atkinson, Kate
  • Stuhrmówka czyli gen wewnętrznej wolności
    Stuhr, Maciej
  • Bardzo martwy sezon
    Kołodziejczyk, Marcin
  • Sherlock
    McGuigan, Paul
  • Sherlock
    McGuigan, Paul
  • Córka Wikingów
    Henriksen, Vera
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo