Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
Weronika_Ignaciuk
Najnowsze recenzje
1 2 3 4 5
  • [awatar]
    Weronika_Ignaciuk
    Podeszłam do tej książki niepewnie i z wahaniem. “Wezwanie” zaczyna się niepozornie, gdyż w epilogu jest opisana historyjka z dzieciństwa. Dziewczynka boi się piwnicy, ale nowa niania zmusza ją, by tam zeszła. Mimo niechęci Chloe schodzi na dół, a tam dzieje się to czego tak bardzo się obawiała. Ukazuje jej się duch. • • Akcja pierwszego rozdziału dzieje się kilka lat później. Jak można się było tego spodziewać, w życiu dziewczyny wiele się zmieniło, jednak, mimo to, jest ono spokojne. Chociaż często się przeprowadza, udało jej się znaleźć przyjaciół i zaaklimatyzować w nowej szkole. Jednak pewnego dnia dzieje się coś niesamowitego. Chloe znów widzi coś, czego wcale nie ma. Niestety tym razem jej reakcja sprawia, że dziewczyna trafia do specjalnego ośrodka dla młodzieży z problemami. Tam niespodziewanie okazuje się, że po pierwsze to nie są urojenia, a po drugie nie tylko ona jest tam niezwykła, a dom należał kiedyś do czarownika eksperymentującego na ludziach paranormalnych. • “Wezwanie” jest niesamowicie wciągające. Czytelnik jest we wszystko stopniowo wprowadzany i dowiaduje się wszystkiego razem z główną bohaterką. Autorka pozwala Chloe samodzielnie odkrywać tajemnice, nie wyjawiając ich od razu w sposób, który wszystkich pozbawiłby tej nutki ekscytacji i samozadowolenia z wysnutych wniosków. Każdy element idealnie łączy się z innymi, tworząc spójną i logiczną całość. Żadne wydarzenie nie zostało na siłę wciśnięte do fabuły tylko po to, aby ją urozmaicić. • Wielką zaletą tej książki jest język, który jest prosty, lecz nie dziecinny. Dzięki temu lektura tej pozycji sprawia przyjemność osobie w każdym wieku. Łatwy sposób przekazu pozwala bez trudu przyswajać informacje zdobywane przez główną bohaterkę, a to z kolei sprawia, że bardzo ciężko jest pogubić się w akcji. • Kolejnym wielki plusem “Wezwania” są bohaterowie. Często zdarza się, że autor świetnie konstruuje głównego bohatera, lecz resztę pozostawia jakby niedopracowaną. Pani Armstrong, na szczęście, nie popełniła tego kolosalnego błędu. Wszystkie postaci są doskonale przemyślane i wykreowane. Widać, że autorka nie posługiwała się żadnym szablonem, lecz stworzyła grono indywidualności… W końcu nie na co dzień mamy do czynienia z wilkołakiem odczuwającym ogromne poczucie winy, egocentryczną wiedźmą czy też opiekuńczym poltergeistem. • Tę pozycję polecam głównie młodzieży oraz osobom lubiący klimaty urban fantasy. Książka jest niesamowicie wciągająca, a osadzenie jej we współczesnych realiach jeszcze bardziej podkręca atmosferę. W “Wezwaniu” fantastyka doskonale współgra i miesza się ze światem realnym co pozwala czytelnikowi jeszcze bardziej wczuć się w tę historię, poczuć jej klimat i uwierzyć.
  • [awatar]
    Weronika_Ignaciuk
    Przez wiele lat zaliczałam się do grona osób, które uparcie twierdzą, że nie lubią romansów i konsekwentnie ich nie czytałam. Taki stan rzeczy trwał bardzo długo. Zawsze miałam pod ręką sporo innych książek i nie odczuwałam potrzeby sięgnięcia po jakieś naiwne romansidło. Uważałam, że to nie ma sensu, skoro i tak wiadomo, że na końcu będzie HAPPY END. Byłam święcie przekonana, że każdy romans jest taki sam… Tak samo nudny i przewidywalny. Jednak pewnego dnia stało się. Moja mama kupiła gazetę, do której było dołączone “Greckie wesele” Lynne Graham. Siedziałam na fotelu i jakoś tak “przez przypadek” zaczęłam czytać. ;) • Książka zaczyna się niepozornie. Aleksandros Christakis daje swojemu dziadkowi w prezencie bardzo drogi samochód. Dziadek, jak to dziadek, nagabuje swego wnuka, starając się go namówić, aby jakoś uporządkował swoje życie i znalazł sobie kogoś na stałe. Stara się uświadomić Aleksandrosowi, że nie może wiecznie żyć tylko interesami. Jednak mężczyzna nie zgadza się ze zdaniem staruszka. Coś z jego przeszłości sprawia, że nie chce stałego związku. • W następnym fragmencie poznajemy Katie. Matka bliźniaków jest w bardzo ciężkiej sytuacji finansowej. Można powiedzieć, iż jej finanse są tak skromne, że ledwo starcza na “nowe” ciuszki dla dzieci. I właśnie ta sytuacja skłania ją do skontaktowania się z ojcem Connora i Toby’ego, czyli Aleksandrosem. Po tych dwóch scenach już wiadomo, kto będzie miał się ku sobie w tej książce. ;) • Z tego co zauważyłam, ludzie nie sięgają po romanse z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest to, że po prostu nie lubią, wręcz nie znoszą, tego gatunku, a drugim jest obawa o zbyt dużą przewidywalność i nudę. Czytelnicy żyją w przeświadczeniu, że każdy romans jest taki sam… Myślą, że jest to monotonne pokazanie po raz tysięczny tego samego. Bo na ile sposobów można ukazać miłość dwojga ludzi zakończoną spektakularnym happy endem? Jednak sądzę, że Lynne Graham udało się wprowadzić do fabuły sporą dozę zaskakujących wydarzeń. I, to jest to, co urzekło mnie akurat w tej książce. :D • Znając życie, jesteście pewni, że Katie uda się znaleźć Aleksandrosa? I jesteście też przekonani, że na początku będą się opierać uczuciu, ale potem mu ulegną? Święcie wierzycie w to, że “Greckie wesele” skończy się ślubem? Macie rację. ;) Ale jest w tej książce coś jeszcze. Te wszystkie pewniki są tylko szkieletem akcji, fundamentem, na którym zbudowana jest cała fabuła. Fenomenem tego romansu jest to, że gdy tylko jesteśmy czegoś pewni, autorka nas totalnie zaskakuje. Nawet ślub nie jest nudnym zwieńczeniem tej krótkiej historii, gdyż pani Graham chcąc dodać trochę emocji, znów robi coś całkowicie nieoczekiwanego. Zawsze w chwili, gdy byłam blisko myśli, że to jest standardowe romansidło, byłam przez autorkę szokowana, chociażby zachowaniem bohaterów. • Co do bohaterów… Wydaje mi się, że to jest taki standard połączony z nutką osobistej fantazji pisarki. Aleksandros jest przystojnym miliarderem, w łóżku którego gościło już wiele pięknych kobiet. Katie natomiast jest skromną, ładną dziewczyną, która po urodzeniu dzieci znacznie się zaniedbała. Jednak zachowanie Christakisa ma swoje korzenie w jego przeszłości, a Katie wcale nie jest taka niewinna. • Język, zastosowany przez autorkę, jest prosty i przystępny. Bohaterowie nie używają trudnych słów i są bardzo naturalni zarówno w sposobie mówienia, jak i w zachowaniu. Książkę czyta się szybko i przyjemnie nie napotykając na swojej drodze żadnych językowych pułapek. Dużym plusem, według mnie, są także greckie wyrażenia występujące w wypowiedziach Aleksandrosa, które nadają im swego rodzaju autentyczności i ciepła. Ciekawscy, napotykając taki zwrot, pewnie od razu sięgneliby po słownik, jednak ja się powstrzymałam i nie żałowałam tego później. Moment, w którym mężczyzna tłumaczył ich znaczenie Katie był przecudowny i przesłodki. :) • Komu polecam tą książkę? Oczywiście wszystkim fanom romansów, czyli pewnie większości kobiet. Pozycja ta jest idealna nie tylko dla moli książkowych, gdyż nadaje się na lekką lekturę dla każdego. Może umilić deszczowy wieczór lub sprawić, że podróż pociągiem minie znacznie szybciej.
  • [awatar]
    Weronika_Ignaciuk
    Jak już zapewne wiecie, w ostatnim czasie zdecydowałam się na dogłębniejsze zgłębienie twórczości Patricii Brigss. Po lekturze “Wilczego tropu” byłam bardzo zainteresowana tą pisarką i już wtedy chciałam przeczytać jej wcześniejsze książki, czyli cykl o Mercedes Thompson. Któregoś dnia natknęłam się w bibliotece na pierwszą część tego cyklu, czyli “Zew księżyca”. Po długim oczekiwaniu na mojej półce, w końcu nadszedł odpowiedni czas i zabrałam się za lekturę. I muszę stwierdzić, że książkę pochłonęłam w zastraszającym tempie. Mimo że zabrałam się za czytanie z wielkim zapałem, nie spodziewałam się, że książka aż tak mnie wciągnie. • “Zew księżyca” opowiada o Mercedes Thompson - zmiennokształtnej przybierającej postać kojota. Mercy żyje w małym miasteczku Tri-Cities, w którym pracuje jako mechanik samochodowy. Mimo że za sąsiada ma Alfę miejscowego stada wilkołaków, wiedzie w miarę spokojne życia. Jednak wszystko trwa do czasu… Pewnego dnia Mercy przyjmuje do pracy Maca. Chłopak został niedawno przemieniony w wilkołaka i nie należy do żadnego stada. Jego wygląd i dziwne zachowanie wskazują, że jest uciekinierem. Ignorując głos rozsądku, Mercedes nie informuje o przybyszu Adama, który przewodzi miejscowej watasze. Nie ma pojęcia jak poważne konsekwencje będzie miała ta decyzja. Jeden nierozważny krok sprawi, że Mercy stanie przed wieloma problemami, przy których dawny ukochany i narkotyk działający na wilkołaki to pikuś. • Od pierwszych stron polubiłam Mercy. Jest to postać bardzo realistyczna. Wiem, że to może dziwnie brzmieć w sytuacji, gdy wiadomo, że główną bohaterką książki jest kojotołakiem. Jednak postać Mercedes została przez pisarkę bardzo dobrze wykreowana. Dziewczyna ma takie same kłopoty i rozterki jak każdy inny człowiek. Tak jak my, musi zmagać się z trudną sytuacją finansową, ciężką pracą i sercowymi rozterkami. A fakt, że czasami reperuje furgonetkę wampira lub to, że wilkołak złamał jej serce to już inna kwestia ;) • Mercy ma ogromne poczucie humoru. Ironią posługuje się równie sprawnie jak bronią palną. Jej cięte riposty na długo zapadają w pamięć. Chwilami przerywałam lekturę pozwalając by na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech. • Reszta bohaterów jest równie dobrze skonstruowana. Postacie są wyraziste, nie zlewają się w szarą masę. Każda z postaci drugoplanowych posiada jakąś charakterystyczną cechę, która sprawia, że jest jedyną w swoim rodzaju indywidualnością. Poza wilkołakami i wampirami, w książce mamy styczność również z gremlinami, czarownicami oraz elfami. Jestem pewna, że każdy bohater, nawet taki, który występuje w książce tylko przez chwilę, zostanie przez czytelnika zapamiętany. W połączeniu z wyśmienitą kreacją i wiarygodnością charakterów, postaci wzbudzają u czytelnika całą gamę najróżniejszych uczuć, począwszy od sympatii, na współczuciu kończąc. • Patricia Briggs od pierwszych stron wciągnęła mnie w świat, który stworzyła. Akcja jest dynamiczna, nie ma przestojów. Autorka nie marnuje czasu na czczą gadaninę o niczym. Każdy zdanie jest przemyślane tworząc fascynujący świat. • Pani Briggs udało się stworzyć świetną historię. Fabuła jest spójna, a wydarzenia wiążą się ze sobą w sposób logiczny czego często brakuje w książkach z gatunku urban fantasy. Może i temat wilkołaków we współczesnym świecie nie jest oryginalny, jednak według mnie liczy się sposób wykreowania wymyślonego przez pisarza świata. W realiach stworzonych przez panią Briggs bardzo łatwo się odnaleźć co sprawia, że czytelnik nie ma problemu ze zrozumieniem co się dzieje i przyswojeniem kolejnych informacji. Dzięki temu chwilami czułam się tak jakbym sama brała udział w przygodach Mercy i jakbym miała możliwość rozwiązywania problemów razem z nią. • Książka bardzo mi się spodobała. Polecam ją wszystkim czytelnikom lubiącym fantastykę, a w szczególności urban fantasy. Sądzę, że jest to idealna pozycja dla młodych moli książkowych. Język książki jest prosty i zrozumiały dla ludzi w każdym wieku. “Zew księżyca” doskonałe umila każdą wolną chwilę, pozwala się odprężyć i zapomnieć o kłopotach.
  • [awatar]
    Weronika_Ignaciuk
    Nie wiem czy to normalne, ale znowu nuda w szkole popchnęła mnie do ściągnięcia sobie nowego mbooka i rozpoczęcia lektury książki, po którą chyba bym nie sięgnęła gdybym zobaczyła ją na bibliotecznej półce. Ale co tam… ;) Każdej książce należy dać szansę i ja taką szansę dałam pierwszej części serii "Ich noce", czyli “Za sceną” Olivii Cunning. Niby sezon na powieści erotyczne minął, ale mnie to nie zniechęciło. Pomyślałam, że skoro już mam ją na telefonie to przeczytam. A poza tym miejsce w TOP 10 powieści erotycznych Amazonu na pewno o czymś świadczy. • Na pierwszych stronach książki poznajemy Myrnę Evans - wykładającą na uniwersytecie trzydziestopięcioletnią doktor seksuologii. Kilka lat po paskudnym rozwodzie Myrna nadal jest sama i nie szuka stałego związku. Jedną z pozostałości po jej byłym mężu jest niechęć do małżeństwa i niemożność zniesienia słów “kocham cię”. Kobieta jest właśnie na konferencji i opędza się od nudnych kolegów po fachu. Monotonia rozmów z nimi zniechęca ją do nawiązywania jakichkolwiek znajomości. Myrna szuka wrażeń, a jedyne czego chce to przygoda na jedną noc bez żadnych zobowiązań. Ale czy może ją coś takiego spotkać w hotelu pełnym uniwersyteckich wykładowców? • Na szczęście dla doktor Evans w tym samym hotelu zatrzymali się członkowie heavymetalowego zespołu Sinners. Cóż za zbieg okoliczności i szczęście zarazem, że jest wśród nich gitarzysta, którego riffy pomagają Myrnie omawiać męską zmysłowość na zajęciach ze studentami. To chyba jest gwarancją, że wyjazd do Chicago jednak nie będzie taki nudny. Szczególnie, że między piękną panią seksuolog a Brianem można wyczuć niemal zwierzęcy magnetyzm… • Już po pierwszym rozdziale zakochałam się w bohaterach. Możliwe, że było to spowodowane tym, że już na początku poznajemy wszystkich chłopaków z zespołu. Pani Cunning udało się wykreować całą gamę niepowtarzalnych postaci. Można by pomyśleć, że w powieści erotycznej postaci są zazwyczaj niedopracowane i schematyczne. W “Za sceną” na szczęście tego nie ma. Nikt nie jest idealny, nie ma osób całkowicie dobrych lub całkowicie złych. W każdym kryje się wiele emocji, pasji, ambicji… Jeśli chodzi o bohaterów tej książki to z pełną odpowiedzialnością twierdzę, że są to ludzie, którzy pokazują, że nie należy oceniać innych po pozorach i że w każdym kryje się jakaś tajemnica. • Myrna - jako główna bohaterka - budziła we mnie pozytywne uczucia od samego początku. Polubiłam ją i bardzo mi się podobało, że nie była ani pusta, ani przesłodzona jak to często bywa w książkach tego typu. Była taka prawdziwa, autentyczna, niepozbawiona wad. • Jeśli chodzi o chłopaków z zespołu to bardzo polubiłam Briana, Treya, Erica, Seda i Jace`a :) Każdy z nich jest inny, a ich styl bycia i zachowanie, gdy są razem są niesamowite ;) Te sceny, gdy zespół zbierał się razem były świetne i na pewno rozbawiłyby każdego, nawet największego ponuraka :D • Osobiście tę książkę podzieliłabym na dwie części. Pierwsza jest zdecydowanie nasączona erotyzmem. Prawie na każdej stronie można się natknąć na opisy igraszek Myr i Briana. I w tym miejscu muszę koniecznie napisać, że mimo iż nie czytuję często książek erotycznych, to Olivia Cunning poradziła sobie najlepiej ze wszystkich znanych mi autorów z opisami scen erotycznych. Przede wszystkim opisy nie są ani monotonne, ani podobne do siebie. • W drugiej części jest zdecydowanie więcej akcji. Myrna towarzyszy Sinnersom w trasie koncertowej, poznaje ich fanki, odwiedza razem z nimi wiele ciekawych miejsc. Oczywiście nadal jest dużo pikantnych scen, jednak są one poprzerywane wieloma ciekawymi wydarzeniami, które sprawiają, że książkę czyta się bardzo szybko, wręcz z zapartym tchem. Akcja jest wartka i na pewno się nie ciągnie. • Kolejną zaletą tej pozycji jest fabuła. Niektórych pewnie to zaskoczy, ale ta powieść erotyczna posiada bardzo ciekawą i dobrze rozbudowaną fabułę. Wszystko jest spójne, fakty i wydarzenia się ze sobą łączą tworząc logiczną całość. Autorka w późniejszych wydarzeniach nawiązuje do tego, co pisała wcześniej, nie pozostawia chyba żadnych niewyjaśnionych kwestii dotyczących Myrny i Briana. Z tej książki na pewno przebija inteligencja. Widać, że pani Cunning przemyślała wszystko dokładnie i nic nie znalazło się w tej pozycji przez przypadek. • Komu polecam tę książkę? Na pewno dorosłym czytelnikom. Jest to idealna pozycja na zimowe wieczory, podróż pociągiem czy nużące oczekiwanie w kolejce. “Za sceną” na pewno sprawi, że czas upłynie szybciej. Jest to lektura dla wszystkich, którzy sięgając po książkę szukają chwili relaksu i wytchnienia od codziennych problemów.
  • [awatar]
    Weronika_Ignaciuk
    Czasami tak w życiu bywa, że człowiek na swojej drodze spotyka książkę, która wiele w nim zmienia i wpływa na jego światopogląd. I ja właśnie miałam przyjemność przeczytać taką pozycję. • • Jakiś czas temu pierwszy raz usłyszałam o „Kobietach dyktatorów” autorstwa Diane Ducret. Bardzo chciałam zapoznać się z tą lekturą. Niestety kupno nie wchodziło w grę, a w bibliotece jakoś nie mogłam na nią trafić. Ale w końcu udało mi się ją dostać :D Okazało się, że moja nauczycielka języka polskiego posiada egzemplarz tej książki :) Nawet nie wiecie jak się z tego powodu ucieszyłam! A moja radość była jeszcze większa, gdy okazało się, że mogę tę książkę pożyczyć :D • „Kobiety dyktatorów” to osiem niesamowitych historii dyktatorów i kobiet, który odegrały naprawdę dużą rolę w ich życiu. Na 320 stronach spisano historie kobiet towarzyszącym najważniejszym ludziom tworzących historię minionego wieku. Diane Ducret w ciekawy sposób ukazała losy tych przedstawicielek płci pięknej, które swoje życie związały z mężczyznami rządzącymi ówczesnym światem. • W przeszłości raczej nie myślałam dużo o tym jak dyktatorzy doszli do władzy. O niektórych z nich uczyłam się na lekcjach historii, jednak sami wiecie, że przeważnie są to tylko suche fakty i daty, praktycznie zero emocji. To powodowało, że wykazywałam małe zainteresowanie tymi ludźmi. Nawet przez myśl by mi nie przeszło, że niektórzy z nich nigdy by nie zdobyli tak wielkiej władzy, gdyby nie kobiety, które im towarzyszyły. Przykładem na to może być chociażby Mussolini i Margherita Sarfatti. Gdyby nie ta kobieta, która później została w perfidny sposób zdradzona, Benito nigdy by nie doszedł do władzy. • Z tej książki dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, poznałam wiele postaci historycznych, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Ta pozycja pokazała mi, że powiedzenie, iż mężczyzna jest głową, a kobieta jest szyją, która tą głową kręci jest w 100% prawdziwe i uzasadnione. Może i wiele osób nie chce się do tego przyznać, ale to właśnie kobiety w bardzo dużym stopniu tworzyły historię i to one miały ogromny wpływ na wydarzenia mające miejsce w XX wieku. • Ogromną zaletą książki pani Ducret jest to, że w sposób ciekawy przybliża czytelnikom historię oraz to, iż pisze w taki sposób, że pozostawia swego rodzaju niedosyt zmuszający odbiorców do poszukiwania dokładniejszych informacji. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Czytając o Leninie, Stalinie, Mao Zedongu czy Antonio Salazarze co jakiś czas poszukiwałam dodatkowych danych przez Internet. Wyszukiwałam fakty z ich życia lub starałam się znaleźć dokładniejsze opisy wydarzeń, o których wspomina autorka. Wiem, że niektórym ten niedosyt może nieodpowiadać, ale należy pamiętać, że jest to książka o kobietach dyktatorów, a nie szkolny podręcznik do historii. • Dużym plusem tej książki jest język. Jest on w pełni zrozumiały dla osób w każdym wieku. Dzięki temu nie dość, że nie odstrasza to jeszcze przyciąga. Często problemem przy pozycjach tego typu jest to, że są one pisane w sposób nudny, a autorzy używają słów, które nie dla wszystkich są zrozumiałe. Tutaj na szczęście czegoś takiego nie ma. • Wszystkie wydarzenia opisane w tej pozycji są prawdziwe. Na końcu książki znajduje się nawet spis źródeł, z których korzystała autorka. Ten spis daje pewność, że to nie są jakieś bajki, niepotwierdzone informacje czy wymysły pisarki, lecz historycznie potwierdzone fakty. • W książce znajduje się również wstawka ze zdjęciami kilku z opisanych kobiet. • Tę pozycję polecam wszystkim ludziom chłonnym wiedzy. Na pewno spodoba się ona pasjonatom historii, ale według mnie nie tylko. Uważam, że „Kobiety dyktatorów” są napisany w tak przystępny sposób, że zaciekawią każdego, nawet historycznego laika. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Jest to pozycja, która uczy i zmusza do myślenia na tematy często przez ludzi ignorowane.
Ostatnio ocenione
  • Nowe oblicze Greya
    James, E. L.
  • Harry Potter i insygnia śmierci
    Rowling, Joanne Kathleen
  • Pięćdziesiąt twarzy Greya
    James, E. L.
Należy do grup

grejfrutoowa

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo