Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
woojteek
Najnowsze recenzje
1 2 3 4 5
  • [awatar]
    woojteek
    Nastanie mrocznej przyszłości to dosyć specyficzny temat, który ma bardzo wielkie grono odbiorców zachwyconych czarnymi scenariuszami pisarzy, niemniej jednak nie wszystkim przypada do gustu powieść przedstawiająca tak nierealne "jutro" naszego świata. Pomimo to, na półkach księgarni wciąż przybywa lektur, które obrazują kolejne lata bytowania człowieka na Ziemi, ukazując każdy element przyszłej wizji miast, życia, szarej rzeczywistości oraz różnego rodzaju dodatków fantastycznych, co naprawdę może zainteresować niejednego wymagającego czytelnika poszukującego szczypty wrażeń. Samantha Shannon to jedna z tych przewodniczek, która zaprasza na wycieczkę do mrocznego Londynu, miasta zmieniającego się na przestrzeni lat w ogromy dom dla jasnowidzów, którzy wcale nie są w nim mile widziani... • "Zakon Mimów" to kolejna powieść pióra Brytyjki, Samanthy Shannon, która rozpoczęła swoją karierę w świecie literatury od wydania bestsellerowego tomu zatytułowanego "Czas żniw", zyskując tym rzesze fanów i sławę godną najbardziej doświadczonych artystów powiązanych z rynkiem książkowym. Już na samym wstępie muszę zaznaczyć, że jestem całkowicie zachwycony wszystkim, co przedstawia czytelnikom ta młoda pisarka, która w tak umiejętny sposób manipuluje wyobraźnią i emocjami ludzi, że dokładnie każdy powinien zapoznać się z jej twórczością. "Zakon Mimów", kontynuacja serii Czas żniw, znów zabiera nas do Londynu, w którym główna bohaterka powraca do sił po dosyć ciężkich przeżyciach w jednym z obozów dla jasnowidzów. Trzeba tutaj zaznaczyć, iż historia ta po raz kolejny zaczyna się z zadziwiającym tempem. Właśnie to jedna z tych istotnych kwestii, która znacznie wyróżnia tę powieść od innych. W wielu powszechnie nam znanych kontynuacjach serii można dostrzec małe notatki pomagające czytelnikowi przypomnieć sobie dane kwestie z poprzedniego tomu. W tym przypadku autorka nie miała czasu na tego typu zabieg, fakt, zdarzały się sytuacje, w których główna bohaterka nawiązywała bezpośrednio do sytuacji wydarzonych w pierwszym tomie, aczkolwiek było to idealnie wkomponowane w cały zarys i kompozycję fabuły oraz nie char­akte­ryzo­wało­ się to sztucznością ani nie było streszczeniem. Co więcej, budowa schematu powieści jest dla mnie totalną zagadką i muszę stwierdzić, że to właśnie takich książek od dawna poszukiwałem, by zaspokoić swoją wygłodniałą wyobraźnię. Po pierwsze, kreowanie napięcia i zastosowanie pewnego rodzaju "supła" z postrzępionych zagadek było, według mnie, istnym strzałem w dziesiątkę, bowiem posmakowało to lekką nutą kryminalnego schematu, który zawsze jest nie do rozszyfrowania. W tym przypadku było tak samo. Pomimo moich szczerych prób domyślania się, tworzenia własnych teorii wyjaśnienia zabójstw, kompletnie nic się nie ziściło. "Zakon Mimów"to lektura, która cała przepełniona jest po brzegi wartką akcją, porywającą czytelnika i trzymającą go w napięciu. To właśnie kolejna sprawa, wyróżniająca tę powieść, nie jest ona wcale nudna, ale także nie jest przesycona prawdziwą nawałnicą intryg. Wprost przeciwnie, z biegiem stronic wciąż żąda się więcej i pojawia się swego rodzaju uzależnienie. Natomiast przedstawiając sytuację głównej bohaterki w drugiej części przygód, Paige Mahoney, można prędko zauważyć, że znów powraca do szarej rzeczywistości Londynu, która z każdym dniem nabiera kolorytu. Z jednej strony ciągła sprawa dotycząca Refaitów nie daje jej spokoju, musi znaleźć Naczelnika, zdecydować o pobycie w Siedmiu Pieczęciach, a także musi sprostać kolejnym problemom, które doprawdy wyrastają przed nią spod ziemi. W tej kwestii przyznaję, że naprawdę każdy element, bądź zabieg zastosowany w książce jest tak przemyślany i precyzyjny, iż czystą przyjemnością jest przeczytać 544 strony, a w rzeczywistości po ich przewertowaniu mamy ogromny głód dalszych przygód, który chcielibyśmy jak najszybciej zaspokoić. Jedno jest pewne, "Zakon Mimów" to istna bomba, której eksplozja jest niesamowicie piękna. • Reasumując, "Zakon Mimów" to naprawdę idealna kontynuacja serii Czas żniw, w której możemy spodziewać się wszystkiego, bowiem autorka wciąż bombarduje nas intrygami, które pomimo swojej natury burzenia planów, są naprawdę wspaniałe i pomysłowe. Zestawienie szybkiej akcji i naprawdę wspaniałej historii jasnowidzów Londynu z dodatkiem fantastycznej woni czyni tę powieść naprawdę wyjątkową, która od początku hipnotyzuje i uzależnia czytelnika. Serdecznie polecam! • [Link]
  • [awatar]
    woojteek
    Seria "Magisterium" już od pierwszych chwil wydawała mi się bardzo intrygująca, bowiem porównywanie pierwszej części zatytułowanej "Próba żelaza" przez czytelników do innych pozycji, które wręcz górowały, górują i będą górować na światowych listach bestsellerów, to niez­aprz­ecza­lnie­ ogromna pochwała, ale także potężne wyzwanie dla lektury, ponieważ może okazać się ona aż za bardzo podobna do tomów, które poniekąd posłużyły za wzorzec. Moim zdaniem określenie, że książka jest podobna do serii o Harrym Potterze bądź też "Igrzysk śmierci", to bardziej obelga niż komplement, bowiem zaczynanie kolejnej historii, którą już tak naprawdę kiedyś czytałem jest bezsensowne, a w głowie wciąż błyszczy myśl: "Czy ktoś naprawdę nie mógł napisać coś oryginalnego i kreatywnego, tylko "posiłkował się" dziełami innych autorów?!". Niemniej jednak nigdy nie posądzam książki po opiniach innych, bo, jak wiadomo, każdy ma inny gust i nie ma to jak doświadczyć czegoś na własnej skórze. • Po pierwsze cała seria "Magisterium" powstała z idei dwóch amerykańskich autorek, dla których pisanie powieści to wcale nie żadna nowość. Toteż Holly Black i Cassandra Clare postawiły sobie poprzeczkę naprawdę wysoko, bynajmniej w moim odczuciu, bowiem pisanie powieści w parze pociąga za sobą dwa razy więcej emocji, fabuły, bohaterów, opisów i akcji. A więc moje oczekiwania co do książki z każdą chwilą rosły. Czytając kilkadziesiąt opinii, spotykałem się z różnymi poglądami, które albo wychwalały powieść, albo kompletnie ją krytykowały. Gdy wreszcie zasiadłem do lektury, miałem mieszane uczucia w stosunku co do niej. Z jednej strony sam nie wiedziałem jak przebrnę przez nią, gdy mi się nie spodoba, zaś z drugiej strony zastanawiało mnie, co musiałoby się stać, żebym powiedział, iż seria "Magisterium" jest o niebo lepsza od Harry'ego Pottera. Niemniej jednak spokojnie dotrwałem do końca "Próby żelaza" i muszę przyznać, że ani mi się ona nie spodobała na tyle, że nie mogę przestać o niej myśleć, ani też całkowicie nie odrzuciła, żebym nie mógł jej przetrawić. Szczerze powiedziawszy to pierwszy raz spotykam się z powieścią tak zrównoważoną i poprawną, że wręcz trudnością było napisane do niej opinii. Pierwszym minusem jest to, że moje oczekiwania pojechały sobie w siną dal, pozostawiając dosyć gorzki smak rozczarowania. Po pierwsze w "Próbie żelaza" nie doczekałem się "podwójnej energii" autorek. Owszem, pomysł na całą serię jest jak najbardziej trafiony i grzechem byłoby stwierdzenie, że to powieść skazana na porażkę, bo tak nie jest. Niemniej jednak po takim szumie wśród czytelników spodziewałem się w książce "tego czegoś", co wszyscy zobaczyli, a co ja chyba ominąłem. Ale cóż, bywa również i tak, że lektura nie musi się komuś spodobać, przecież nie jest to obowiązkowe. Idąc szablonowym stylem oceniania( fabuła, akcja, bohaterowie), z pewnością nie zaskoczę wszystkich i powiem, że mimo mojego rozczarowania fabuła była jak najbardziej poprawna, akcja czasami się ciągnęła, a główny bohater był dla mnie złym pomysłem. To fakt, że kolejnym impulsem, który wręcz zesłał na moją wyobraźnię falę goryczy, był Callum, chłopiec, który przeszedł wiele w swoim życiu, kuleje, nie ma mamy, jego ojciec odsunął go totalnie od magii oraz jest kompletną fajtłapą. Doprawdy postać ta tak działała mi na nerwy, że czasami zamykałem książkę i wolałem pouczyć się z jakiegoś przedmiotu, natomiast kiedy emocje odchodziły i znów starałem się poświęcić czas powieści, główny bohater znów zburzył moją chęć. Dlatego też ogromną uwagę zwróciłem na Aarona i Tamarę, osoby, które były w grupie wraz z Callem. Kolejnym ważnym elementem jest sprawa magii i szkoły. Cóż, ani to, ani to nie przypominało mi Harry'ego Pottera. Podobieństwo to objawia się jedynie w nazwie, natomiast wgłębiając się w fabułę i porównując dany element do innego, występującego w innym dziele, zdałem sobie sprawę, że magia z książek J.K. Rowling pochodziła bezpośrednio od człowieka i w dużym stopniu do jej kierowania przyczyniała się różdżka. Natomiast czarowanie w "Próbie żelaza" miało swoje źródło w żywiołach natury i to z tego miejsca każdy czerpał energię. Zaczarowana szkoła także różni się przede wszystkim tym, że mieści się głęboko pod ziemią, a jej wnętrze może być odebrane jako lekko ostentacyjne, jednak z opisów dowiadujemy się, że jest bardzo surowe i wręcz zimne. Cóż, więc można powiedzieć, że dość szybko rozprawiłem się z moimi głównymi problemami, które błądziły mi po głowie już od momentu przed sięgnięciem po pozycję. Niemniej jednak skupiając się na dobrych stronach dzieła, należy wspomnieć o zakończeniu, które aż chce się pamiętać, gdyż tak wzmocniło ono akcję powieści, że miało się wrażenie, iż oglądamy film rodem z Hollywood. W książce pojawia się też dość znany motyw walki dobra ze złem, jednak założenia czytelnika szybko zostają zburzone, jeśli chodzi o dominację jednego z wartości moralnych. Cóż, nie da się przewidzieć, co duet pisarzy przygotował dla swoich czytelników, a to Holly i Cassandrze wyszło perfekcyjnie. • Reasumując, "Próba żelaza" to kolejna książka, która ujawnia inne oblicze magii i inną historię, która ociera się o rzeczywistość i irracjonalizm. Jestem pewien, że seria "Magisterium" zapewni młodszym dzieciakom naprawdę dużo radości i wspaniałej przygody w świecie pełnym czarów i tajemnic, jednak mi nie przypadła ona zbytnio do gustu, jednak wcale jej nie skreśliłem. Holly Black i Cassandra Clare zapraszają wszystkich do szkoły dla uczniów, którzy uczą się. aby jak najlepiej panować nad danym żywiołem, toteż zachęcam was, żebyście przeczytali książkę, która jest godna oceny czytelnika i jego drobnej uwagi.
  • [awatar]
    woojteek
    Rae Carson to amerykańska autorka, o której jest stosunkowo cicho pomimo tego, iż stworzyła wartą uwagi serię dotyczącą Wybranki Boga. A więc sięganie po jej dzieło było poniekąd pewnym ryzykiem, bowiem brak jakichkolwiek oznak fascynacji czytelników ukazuje, że pozycja ta albo jest kompletnym niewypałem, albo nie przyciągnęła rzeszy zain­tere­sowa­nych­, choć jest naprawdę dobra. Niemniej jednak w naszych czasach nie sztuką jest napisanie idealnej powieści, ale mocny nacisk na jej promocję, by o pozycji stało się głośno, gdyż jest to połowa drogi do sukcesu. Według mnie to bardzo absurdalne zachowanie, ponieważ wartościowe książki bez żadnej reklamy dosłownie giną pośród tych popularnych, które najczęściej okazują się być beznadziejnymi. A więc jakie wrażenie zrobiło na mnie dzieło Rae Carson? • „Dziewczyna ognia i cieni” to niezwykle intrygująca opowieść, w której losy głównej bohaterki, szlachetnie urodzonej Elisy, zależą od błyszczącego kamienia umieszczonego w jej ciele, a konkretnie w pępku. Można więc zadać sobie pytanie, po co szes­nast­olet­niej­ dziewczynie ozdoba w tak nietypowym miejscu. Odpowiedź jest bardzo interesująca, bowiem nastolatka została naznaczona nim przez Boga, gdy odbywał się jej chrzest. Została wybranką, toteż wiele lat zagłębiała się w pradawnych pismach, by spełnić zadanie, którym została obarczona. Jednak bardzo indywidualną sprawą jest fakt, by spełnić wolę Boga, która nie została nigdzie jasno przedstawiona, a każdy wybraniec sam musi odnaleźć ją we własnym sobie. Muszę przyznać, że bardzo spodobał mi się ten niecodzienny pomysł, który połączył dwa niezbyt pasujące do siebie motywy, ponieważ ukazanie Stworzyciela i niebezpiecznej magii wręcz sprawia wrażenie, iż idea ta jest skazana na niepowodzenie. Nawet z Biblii można przytoczyć niektóre fragmenty dotyczące potępiana „złej energii”, aczkolwiek autorce bez najmniejszego problemu udało się sprawnie zespolić te twa odmienne wątki, co naprawdę mnie zaskoczyło. A jednak niemożliwe jest możliwym. Wracając do ogólnej sprawy powieści, jest to dosyć wymagająca lektura, która nie tylko narzuca czytelnikowi potrzebę zachowania ciągłej uwagi, ale także logicznego postrzegania świata wykreowanego w powieści, bowiem nie jest on przedstawiony dosłownie i zwyczajnie, ale autorka postarała się o nieoczywiste pierwiastki, które nadają tej książce nuty tajemniczości. Dlatego też nie wszystkim historia ta przypadnie do gustu z tego względu, że nie jest to szybka lektura na długie wieczory, a przeważnie czytelnicy takich szukają. „Dziewczyna ognia i cieni” składnia do refleksji i wciąga do świata, który lekko przypomina mi czasy medium aevum, czyli średniowiecze. Powszechnie występująca mroczność i tajemniczość, a także mocny nacisk na istotę wiary sprawia, iż miałem wrażenie, że poznaję czasy pełne zagadek dla historyków. Cała fabuła książki ma swój fundament na przedstawionym obrazie pobożności i podp­orzą­dkow­aniu­ życia Bogu, czyli teocentryzmie. Moim zdaniem jest to bardzo interesujące, gdyż samo przedstawienie tej innej strony średniowiecza wraz z obrazem Boskiej działalności i woli zamykają czytelnika szczelnie w przedstawionym świecie, który wręcz hipnotyzuje. Widocznym problemem w akcji książki jest postawa odrębnych warstw społeczeństwa, które różnią się przekonaniem, kto prawidłowo dąży do wypełnienia woli Stworzyciela. Wynika z tego prawdziwy spór, który bez cienia wątpliwości mógłbym porównać do świętej wojny, jednak ta dotyczy Boskiego Kamienia w ciele Elisy. Jednakże różnice przedstawionej w książce wiary, a typowego chrześcijaństwa są dosyć poważne. Przyjmowanie komunii przez zebranych członków mszy zostało zastąpione obrzędem cierpienia, który polega na nakłuwaniu palców na ciernie świętej róży. Ciekawostką jest także to, że w powieści nie został ukazany żaden krzyż czy też różaniec, zaś indywidualne modlitwy i Scriptura Sancta (Pismo Święte) pozostały bez zmian. Niemniej jednak wykreowana przez autorkę wiara naprawdę wzbudza ciekawość i chce się wiedzieć o niej jak najwięcej, bowiem jest to całkiem inna odmiana chrześcijaństwa, ta, w której zdjęto niektóre bariery. Ogólnie mówiąc, cała fabuła jest stworzona dość przemyślanie i odpowiednio, gdyż nie ma w niej miejsca na chaos czy też dezorientację, co wręcz cieszy czytelnika. Natomiast akcja jest tak dopracowana, że aż trudno w to uwierzyć. Lawina nowych wątków i zwrotów akcji wręcz zachęca do zagłębiania się w niezwykłą przygodę, ale oczywiście ma to dobry skutek, gdyż ktoś może mocno zrazić się samym faktem, iż czasy w książce przypominają średniowiecze określane często, jako okres średni, nic nieznaczący. Natomiast w powieści historia jest dosyć mocno zarysowana i przede wszystkim gra na emocjach czytelnika, nudząc tylko i wyłącznie niektórymi sytuacjami, które są zbędne i szybko o nich zapominamy. „Dziewczyna ognia i cierni” nie jest jednak powieścią idealną. Na moje odczucia bardzo wpłynęła pierwszoosobowa narracja, która niektórymi momentami mnie denerwowała, gdyż opisywanie przeżyć z każdego dnia czasami wręcz nużyło i nie zważałem nawet na bezsensowność niektórych sytuacji i wypowiedzi głównej bohaterki. Natomiast muszę zwrócić uwagę na jedno zdarzenie, w którym Elisa musiała załatwić swoje fizjologiczne sprawy i tym samym dała się złapać wrogiej armii. Cała ta sprawa była bardzo komiczna, gdyż opisane przez główną bohaterkę uczucia, iż suknia kleiła się jej do ciała z powodu zaschniętego moczu i przy tym bardzo nim cuchnęła, wywołała u mnie ogromny niesmak i odrazę. Jednak pomijając tę kwestię, główna bohaterka okazała się postacią dynamiczną, ponieważ z biegiem lektury zmieniła się wewnętrznie i zewnętrznie. O dziwo okazało się, że nie jest to człowiek wyidealizowany i bez skazy, a bardzo otyły i chwilami dosyć kruchy emocjonalnie. Naprawdę było to dla mnie niespodzianką, gdyż prawie w każdej książce autorzy kreują bohaterów na typowych herosów i modelki. • Moim zdaniem „Dziewczyna ognia i cieni” to naprawdę wartościowa lektura przepełniona tajemniczą magią Boskiego Kamienia i niespotykanych intryg, które wzbudzają ciekawość czytelnika. To historia bardzo wymagająca, aczkolwiek zapada głęboko w pamięć i nie da się o niej zapomnieć. Świat wykreowany przez Raę Carson tylko czeka na nowych członków, którzy dołączą do zagadkowej przygody w krajach pogrążonych w wierze, która może zabić. Serdecznie polecam!
  • [awatar]
    woojteek
    Wprost uwielbiam to uczucie, kiedy zaczynam czytać książkę, która jest dla mnie zupełną zagadką. To jak otwieranie zakazanych drzwi. Nie wiadomo, co za nimi czyha, a jednak je otwierasz. Uwierzcie mi, nie da się w żaden sposób zaplanować debiutanckiej powieści Patrycji Gryciuk "Plan". Często myślimy, że będziemy czytać owinięci kocem z kubkiem dobrej herbaty w dłoni. W tym przypadku skończyłoby się na zapoconym ciele i sześ­ciog­odzi­nnym­ braku napoju. A wracając do sprawy ciekawości, uważajcie na "Plan"! Nie będziecie mieli dość tej lektury, choćby świat walił się wam na głowę... • Zaczyna się bardzo niewinnie z Polskim akcentem. Anna Smith, rodowita Wrocławianka, zaczyna studia na wydziale architektury na Uniwersytecie Oksfordzkim. Szkoła- marzenie. Nie ma problemów z poszukiwaniem towarzystwa, bo już pierwszego dnia poznaje wspaniałe osoby i... chłopaka, pierwszą miłość. Dokładnie wszystko byłoby jak w cudnym romantycznym filmie i skończyłoby się szczęśliwie, gdyby nie mężczyzna, Siergiej, którego Anna poznała na jednym z bankietów, kiedy jej chłopak musiał wyjechać. Dziewczyna za żadne skarby nie może zapomnieć o Lorcanie, choć wyszła za Siergieja. • "Nie było mnie. Ani tu, ani tam, ani nigdzie indziej. Zupełnie jakbym przestała istnieć, a cały świat razem ze mną..."* • Przyznaję się, nie byłem w pełni przekonany do "Planu", który leżał na mojej półce i czekał, ale po jakimś czasie w końcu się zdecydowałem i gdybym wtedy nie sięgnął po tom z twarzą dziewczyny na okładce, popełniłbym ogromny błąd. Co mnie zachwyciło? Po pierwsze niep­rzew­idyw­alno­ść, którą kocham i ubóstwiam. Niezmiernie się cieszę, kiedy czytając książkę, bawię się w medium i nic z tego nie wychodzi. Po drugie wspaniali bohaterowie, którzy nie nudzą, a nadają powieści inny wygląd. Po trzecie fabuła czyli serce książki. W przypadku "Planu" akcja powieści jest, skromnie ujmując, idealnie przemyślana i pozytywnie zaskakująca. Po czwarte książka niesamowicie wciąga. To tak, jakbyśmy układali puzzle. Kolejno do każdego elementu doczepiamy drugi, trzeci, czwarty... Tego po prostu nie da się opisać, to każdy musi doświadczyć na własnej skórze. A co mi się nie podoba? Z ręką na sercu muszę przyznać, że NIC. • "- Dlaczego się nie poddasz i nie posłuchasz swojego serca? • - Jak zwykle niczego nie rozumiesz! Ja właśnie słucham swojego serca i dlatego tak mi źle! Dlatego tak mi ciężko! Nie mogę odejść od kogoś, kogo kocham"* • Książka Patrycji Gryciuk, młodej krwi, której powieści z pewnością długo będą krążyć w czytelniczych żyłach wyobraźni, najpierw mnie przeraziła, gdy usłyszałem, że ponad 200 pierwszych stron, to romans. Jednak z biegiem czasu owy strach przerodził się w zachwyt. Nie zważałem również na to, że czytam jakieś sześć godzin pod kocem, gdy temperatura sięga 30 stopni Celsjusza, a kubek z wonnym napojem już dawno świeci pustkami. Uwaga, czytając książkę wpadasz w trans! • Nie umiem oceniać romansów ze względu na to, że ich nigdy nie czytałem, ale jak wszystkie są takie jak "Plan", to zacznę częściej po nie sięgać. Owszem, główna bohaterka wciąż zmaga się z uczuciami- Siergiej czy Lorcan, Siergiej czy Lorcan...-, ale ponadto w wątek przewijającej się ciągle miłości została włączona mała i znacząca kryminalna nuta. Bardzo spodobało mi się, że autorka w "Planie" porusza sprawę biopaliw oraz codziennego życia firm konkurujących ze sobą. Nadało to książce niespotykany dotąd przeze mnie smak. (Tak na marginesie, to dużo nauczyłem się o biopaliwach.) Krótko mówiąc, dawno nie czytałem tak dobrej pozycji, mimo że podobno jest to romans. • Chcesz przeżyć znakomitą przygodę? Przeczytać książkę, która odbiega od wszystkich nudnych pozycji? Chcesz posmakować dużej dawki adrenaliny i totalnego wybuchu emocji oraz wyobraźni? Cóż, nie masz wyjścia. Muszisz sięgnąć po "Plan", książkę, która całkowicie cię pochłonie. Może ty ją zaPLANujesz...
  • [awatar]
    woojteek
    "Ścieżka ocalenia" to trzecia część serii Antilia napisana przez polską autorkę Ewę Seno, która wykreowała świat na granicy szarej rzeczywistości i zupełnie odległych światów, które łączą się, tworząc niezwykłą historię pełną zagadek. Cóż, muszę przyznać, że pozycja ta była przeze mnie bardzo wyczekiwana, bowiem zapoznałem się już z pierwszą i drugą częścią, a po prostu nie znoszę niedokończonych serii. Jak wiadomo, często bywa tak, że pozycje wchodzące w skład cyklu są zupełnie odmienne. Czasami jeden tom jest arcydziełem, zaś o drugim chcielibyśmy zapomnieć. W przypadku serii Antilia nie było inaczej. Po lekturze pierwszego tomu miałem mieszane uczucia, bowiem motyw miłości mocno uwidoczniony w pozycji zaczął dominować bardziej niż obecna magia czy przygody w innym wymiarze. Natomiast "Cena odwagi", druga część, znacznie się ustabilizowała, idąc w kierunku przygód głównej bohaterki, a nie miłości, co zadziałało na korzyść książki. A więc czy moje rosnące oczekiwania zostały zaspokojone w "Ścieżce ocalenia"? • Po pierwsze muszę przyznać, że sam widok książki przyprawił mnie o dreszcze, bowiem jest ona naprawdę pokaźnych rozmiarów i obawiałem się, że jeśli będzie to kontynuacja interesującej serii w stylu paranormal romance, to nie dotrwam do końca, bo po prostu tego nie zniosę. Cóż, zawsze zastanawia mnie to, czemu autorzy wplatają miłość w tak dużych ilościach do książki, kiedy fabuła i akcja są o wiele bardziej intrygujące i wciągające, a czytelnik zamiast przeżywać dalej przygodę w świecie zaczarowanych istot, towarzyszy niez­decy­dowa­nemu­ uczuciu, które wręcz irytuje. Wtedy powieść znacznie traci na znaczeniu, bynajmniej w moim odczuciu, gdyż czytałem wiele książek, w których miłość była wyraźnie przedstawiona, aczkolwiek nie wchodziła w paradę biegnącej fabule i czytanie o niej nie zajmowało 200 stron książki. Rozumiem, że niektórzy lubią czytać o miłości w tak zawiłej sytuacji, ale w moim przypadku działa to odpychająco. Tak zdarzyło się w "Tatuażu z lilią", który mimo niezwykłej historii wplątanej w wir teraźniejszości i fantastyki trochę mnie znudził przedstawionymi uczuciami głównej bohaterki. Dlatego też bardzo obawiałem się o przygody Niny w ostatnim tomie, jednak moje oczekiwania, dzięki Bogu, się sprawdziły. Już od samego początku, gdy powoli wgłębiałem się w kontynuację powieści, poczułem, że jest ona znacznie inna, różni się od swoich towarzyszek w dużym stopniu. Sama postać głównej bohaterki, która wcześniej przez niezdecydowanie działała mi na nerwy, teraz przeszła ogromną metamorfozę. Stała się odważna, pewna siebie i przede wszystkim zdecydowana. Nina(bądź Antilia) stała się prawdziwą przywódczynią z krwi i kości, która działa, działa i jeszcze raz działa, a nie ślęczy na łóżku i płacze, bo nie wie, co ma zrobić. W "Ścieżce ocalenia" mamy prawdziwą okazję towarzyszyć Antilii, kiedy ta jest w ciąży i śledzić jej uczucia oraz przemyślenia. To bardzo duże zaskoczenie, bo jeszcze nigdy w książce nie spotkałem się z taką sytuacją, gdy kobieta w stanie błogosławionym ma walczyć ze złem. Byłem bardzo ciekaw jak autorka pogodziła te dwie rzeczy i znów mnie zamurowało pomysłowością oraz niesamowitym wyczuciem fabuły. Widać, że Ewa Seno bardzo się postarała i obmyśliła szczegółowo każdy element, by potem zasypać czytelnika lawiną intryg i uwięzić go w gęstej akcji. Cóż, mogłoby się wydawać, że co za dużo, to nie zdrowo, jednak w moim przypadku było tak, iż po prostu chłonąłem dokładnie wszystko, co autorka podała mi jak na talerzu i wciąż było mi mało. Najgorszym problemem był dla mnie brak czasu, więc czasami czytałem pozycję na raty i bardzo tego żałowałem, bo chciałem ją "pożreć" od razu. "Ścieżkę ocalenia" spokojnie więc można porównać do ruchomych piasków, jak raz spróbujesz do niej wejść, ona wciągnie cię całego i wypuści z objęć dopiero na koniec. Cóż, przyznaję, że miałem do tej książki ogromne wymagania, bo ogólny pomysł na historię bardzo mi się spodobał, ale czegoś takiego się nie spodziewałem. Z ciekawości zacząłem zaznaczać te sytuacje, które po prostu przypadły mi do gustu i dokładnie jest ich aż 20. Każda sytuacja, którą Nina zbliżała się do wyzwolenia świata od zła, miała niezwykły urok i przede wszystkim pomysł, które wabią czytelników jak światło ćmę. A zakończenie to według mnie idealne zwieńczenie całej historii w tak niezwykły sposób, że naprawdę chylę czoła autorce, która sprawiła, iż poczułem, że seria tą, a przede wszystkim trzeci tom, będę pamiętał naprawdę długo. • Reasumując, "Ścieżka ocalenia" to ostatni tom serii Antilia, która zyskała bardzo dużą popularność głównie wśród młodzieży, ale także wśród szerszego grona czytelników. Kontynuacja niezwykłej historii Niny, która z biegiem dni stała się królową jednej z planet w Galaktyce, powróciła z podwójną siłą. Muszę przyznać, że nawet się tego nie spodziewałem i było to dla mnie niezwykłym zaskoczeniem. Twoją wyobraźnię zasypią dwie tony zaskoczenia, pięć ton wspaniałej przygody oraz ogromna lawina pomysłowości i niep­rzew­idyw­alno­ści. Serdecznie polecam wszystkim całą serię, żeby zobaczyć niezwykły postęp i pracę autorki, która włożyła w Antilię całe serce. Polecam!
Ostatnio ocenione
1 2 3 4
  • Droga do domu
    Gyasi, Yaa
  • Głód
    Caparrós, Martín
  • Dziewczyna z pociągu
    Hawkins, Paula
  • Zakon Mimów
    Shannon, Samantha
  • Próba żelaza
    Black, Holly
  • Dziewczyna ognia i cierni
    Carson, Rae
Należy do grup

grejfrutoowa
Olciaczar
ksiazkomania

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo