Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
wiesia_czyta
Najnowsze recenzje
1
...
4 5 6
...
23
  • [awatar]
    wiesia_czyta
    Ciepła i krzepiąca opowieść – tak pomyślałam po przeczytaniu książki znanego aktora. Pisze w niej głównie o swoich przodkach, „Stuhrom dziś” poświęca tylko siódmy-ostatni rozdział. • Korzenie rodu sięgają XVII wieku, ale autor zaczyna swą wędrówkę w czasie od 1879 roku, gdy jego pradziadkowie- Anna i Leopold Stuhrowie po ślubie opuszczają Austrię i przyjeżdżają do Krakowa, by tu osiąść na stałe. Poznajemy ich dzieje, potem losy trzech synów, z których Leopold junior to przyszły dziadek Jerzego. • Historie rodzinne obejmują też rodzinę po kądzieli. Stefan Iglicki – właściciel pracowni tapicersko-meblarskiej wykona dla Anny Stuhr serwantkę, (która wciąż zdobi mieszkanie Jerzego), a jedna z jego trzech córek poślubi Leopolda Stuhra.Autor przyznaje, że daty, miejsca czy decyzje wyczytał z domowego archiwum, a ponieważ nie znalazł tam emocji i przeżyć, to próbował je odtworzyć. Książka na pewno przez to zyskuje. Opisywane postaci stają się bliższe czytelnikowi. Wiele z nich można też zobaczyć na zdjęciach. Przedstawiają one nie tylko przodków Jerzego, ale i pamiątki po nich odziedziczone, m.in. serwis z różowej porcelany z wizerunkiem Anny i Leopolda ofiarowany żonie w dniu narodzin pierwszego syna Rudolfa.Zadziwiające, że przetrwał tyle lat wciąż troskliwie chroniony za szkłem pamiętnej serwantki. Zachował się też modlitewnik ofiarowany prababce Annie przez jej matkę. Dostała go opuszczając rodzinny dom w Schrattenbergu.Natomiast portret pradziadków aktor ofiarował Teatrowi STU. • Dzięki pamiątkom, które zasilają archiwum domowe, możliwe jest odtworzenie dziejów swego rodu. Obraz Kossaka „Ułan i dziewczyna” wciąż przypomina wizytę Magdaleny Samozwaniec i jej siostry Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej w sklepie Stanisławy Radwańskiej z domu Iglickiej.Pamiętnik Oskara Stuhra daje świadectwo wojennej historii Stuhrów, jego przejmujące fragmenty można znaleźć w książce.Szabla Ludwika Chorążego przypomina z kolei tragedię Katynia. • Bogate są dzieje rodziny Stuhrów. Barwna postać babci Masi i jej pięciu mężów, perypetie małżeńskie dziadka Oskara, historia kamienicy przy ulicy Celnej- obecnie znów w posiadaniu rodziny. Czyta się o tym wszystkim z wielkim zaciekawieniem. • Książka Jerzego Stuhra pozwala zastanowić się nad rolą rodziny i jednocześnie daje też odpowiedź na pytanie zadane ojcu przez córkę w filmie „Pogoda na jutro” – „Co ty mi możesz powiedzieć, czego ja bym w Internecie nie znalazła”? Pisze o tym aktor we wstępie do książki. • Może warto po jej lekturze spróbować sięgnąć do własnych korzeni, może uda się coś odnaleźć , jakieś pamiątki, zapiski. A może są jeszcze z nami ci, którzy pamiętają…Nasze własne historie rodzinne też mogą powstać, niekoniecznie do druku. Na pewno warto ocalić je od zapomnienia, by móc „uświadomić sobie wartość rodziny i siłę, jaką ona daje”.
  • [awatar]
    wiesia_czyta
    Dzidzia – słowo kojarzące się ze słodką istotką o blond loczkach i niebieskich oczkach gaworzącą rozkosznie w łóżeczku.W powieści Sylwii Chutnik Dzidzia to dziewczyna z wodogłowiem i bez kończyn, „Dzidzia Warzywko”. Jej prababka zadenuncjowała Niemcom dwie uciekinierki ze stolicy, które po powstaniu warszawskim znalazły schronienie w Gołąbkach.Wnuczka Stefanii Mutter rodzi niepełnosprawne dziecko jako karę za ten grzech. • Dzidzia występuje w powieści nie tylko jako kara, również jako spisek, święta i trup. Jej matka – Danuta wygłasza przed gmachem Sądu Okręgowego w Warszawie Wielką Improwizację, w której oskarża ludzi i historię o to, że urodziła niepełnosprawne dziecko. • O czym właściwie jest „Dzidzia”? O kalekim dziecku i problemach opieki nad nim, a może o Polsce, o ciągłym odwoływaniu się do przeszłości i poczuciu krzywdy, „że człowiek człowiekowi, ale historia nam wszystkim”.Posługując się ironią i groteską, Sylwia Chutnik mówi o naszej rzeczywistości widzianej z perspektywy małego miasteczka, gdzie wszyscy wszystko wiedzą, pamiętają i natychmiast mają gotowy osąd.Autorka demaskuje naszą skłonność do nieustannego widzenia spisków wokół nas, szukania sensacji, domagania się odszkodowań od „rządu pseudopolskiego”. • Z całą bezwzględnością typową dla młodej osoby piętnuje hipokryzję, karmienie się sensacjami medialnymi, ekscytację konkursami smsowymi (pytanie: „Czy powinno się zabijać tych, co psują nam dobry nastrój?”) czy otwieraniem nowych centrów handlowych (sceny z otwarcia drogerii Bosman).Dla Sylwii Chutnik – prezeski Fundacji MaMa - literatura „to tylko narzędzie, liczy się sprawa, którą trzeba wykrzyczeć”. • W „Dzidzi” jest nią na pewno sytuacja matek rodzących niepełnosprawne dzieci, w gruncie rzeczy pozostawionych samym sobie, napiętnowanych, gdy okaże się, że nie radzą sobie ze wszystkimi obowiązkami (wizyta pań z opieki społecznej w domu Danuty Mutter). • Książka nie jest lekturą łatwą i przyjemną. To ten typ literatury, który, jak określa Joanna Bator, „jest wbijaniem igły pod paznokieć”.Przyznam, że wolę to bardziej niż „głaskanie czytelnika”. • „Dzidzię” zapamiętam na długo, dodatkowo z racji świetnego przedstawienia „III Furie”, do którego tekst powstał w oparciu o książkę S.Chutnik i wspomnienia Stefana Dąmbskiego. Reżyser Marcin Liber stworzył spektakl, który „wbił mnie w fotel”. • Zielony płaszcz z futerkiem z lisa zabrany przez Stefanię Mutter idącej na śmierć kobiecie jest w nim ważnym rekwizytem, a wykrzyczane „Gdzie są chłopcy z tamtych lat… gdzie mogiły…" współbrzmi z pieśnią-hymnem – „Polacy nic się nie stało”! • Tak łatwo potrafimy się usprawiedliwiać…
  • [awatar]
    wiesia_czyta
    Po przeczytaniu książki Janusza Głowackiego można się zastanawiać, kto właściwie jest jej głównym bohaterem. W zamierzeniach autora pewnie Jerzy Kosiński, choć przy okazji i samego Głowackiego jest tu sporo. Są też kobiety, które uległy niszczącemu urokowi „czarnego ptasiora”: piękna malarka z Moskwy, Masza Woronowa czy równie urodziwa Jody, właścicielka wydawnictwa na Madison Avenue. • Sporo dowiadujemy się też o Klausie Wernerze, który ma być producentem filmu o Kosińskim. Scenariusz zostaje powierzony Głowackiemu. Ten zabiera się do pracy…i o tym właśnie jest książka „Goodnight, Dżerzi”. • Dżanus zbiera materiały o Dżerzim. Rozmawia z tymi, którzy go znali (sam też do nich należy), szuka w przeszłości autora „Malowanego ptaka” prawdy i zmyślenia.Włącza sny Maszy, opowieść i sny matki Zachara w Cafe Karenina. • Zaglądamy wraz z bohaterami i do innych miejsc na Brighton Beach czyli Małej Odessie; do Russian TeaRoom, Rusłana i Ludmiły, jesteśmy na Manhattanie, w Central Parku, w klubach sado­maso­chis­tycz­nych przy rzece Hudston i w wielu innych zakątkach Nowego Jorku. Głowacki pokazuje nam jakąś część ogromnego miasta, które zwłaszcza nocą skrywa mroczne tajemnice i jest schronieniem dla emigrantów z różnych krajów. • Prowadzi wreszcie czytelnika do mieszkania przy Pięćdziesiątej Siódmej ulicy, gdzie „demony pewnej nocy otoczyły wielkiego mistyfikatora ciasnym kręgiem”- na zawsze.Zatem, wielki mistyfikator, świetny pisarz, kłamca, może dobry aktor, ofiara Holokaustu – kim właściwie był Jerzy Kosiński? • Głowacki próbuje ukazać różne oblicza autora „Kroków”, a czytelnik sam musi znaleźć odpowiedź. Dobrze, jeśli zna choć trochę jego twórczość, bo to pozwala łatwiej poskładać te elementy układanki, jaką stanowi kompozycja „Goodnight,Dżerzi”. • Mnie na pewno pomogło to, że znam „Malowanego ptaka”, „Wystarczy być” i częściowo „Kroki”. Dlaczego częściowo – po prostu nie dałam już rady czytać opisów różnych dewiacji seksualnych, a jak mówi agent Głowackiego Dennis B.: „Dżerzi musiał wsadzić tę swoją prawdę o ludzkiej naturze, jakieś zboczenie malutkie albo troszeczkę większe”. Mam wrażenie, że często włączał to „troszeczkę większe”. • Przeczytałam też „Czarnego ptasiora” Joanny Siedleckiej, w którym autorka odsłania prawdziwe losy rodziny Lewinkopfów. Do tego także nawiązuje J. Głowacki, który, myślę, poprzez skomplikowaną kompozycję swej książki chciał podkreślić trudną i niep­rzew­idyw­alną­ naturę polskiego Żyda zdobywającego w Ameryce szybkie uznanie, by potem równie szybko zostać zapomnianym. • Powieść zwraca też uwagę na problem emigracji, adaptowania się w nowym tak obcym i różnorodnym środowisku.Pokazuje też rozterki samego Głowackiego, który określił siebie jako „siedzącego w budzie , z łańcuchem na szyi i warczącego”, gdy tymczasem „Dżerzi naprawdę urwał się z łańcucha”.Może i tak, ale przecież zapłacił za to najwyższą cenę. Miał co prawda swój krótki czas triumfu, jednak sława szybko się skończyła i nawet samobójstwo, które uważał za dobry sposób przedłużenia sobie życia, niewiele pomogło. • Głowacki prosi w ogromnej księgarni na Broadwayu o monografię Kosińskiego i sprzedawca dwukrotnie słysząc przeliterowane nazwisko, nie znajduje nic. • Kto dziś pamięta o Jerzym Kosińskim? Pewnie niewielu. Książka autora „Antygony w Nowym Jorku” przybliża tę postać, choć nie daje odpowiedzi, jaki był „czarny ptasior” – pisał sam swoje powieści czy korzystał z wydatnej pomocy redaktorów. Kiedy kłamał, kiedy mówił prawdę.Bardzo podoba mi się stwierdzenie Klausa Wernera: „…pana właściwie nie ma, pan jest kreacją”.
  • [awatar]
    wiesia_czyta
    Bardzo podoba mi się twórczość Włodzimierza Odojewskiego. Powieść „Zasypie wszystko, zawieje…” jest jedną z moich ulubionych. Autor porusza głównie tematykę Kresów Wschodnich i trudnych stosunków polsko- ukraińskich. • Zbiór „…i poniosły konie” zawiera dwanaście opowiadań. Najdłuższe z nich, tytułowe, ukazuje historię przyjaźni Polaka i Ukraińca. Dzięki wspomnieniom narratora poznajemy świat, który „w rzeczywistości jest ostatecznie umarły”. A przecież żyli tam obok siebie Polacy, Ukraińcy, Żydzi… Wejście Sowietów, potem Niemców, ogłoszenie przez nich Wołynia i Podola osobną prowincją, sprzymierzenie się z nimi Ukraińców, mordy i pogromy zburzyły cały ten świat. • Odeszła w strasznych męczarniach Marusia-śmieszka, która odsłoniła przed narratorem tajemnicę polowania na srebrnego lisa, a on nie mógł jej pomóc i tylko przeklinał najgorszymi słowami jej oprawców. • Przerażające sceny powrócą w „Zapisie zbrodni” i w „Sprawie Agnieszki”. W tym ostatnim autor zwraca uwagę na to, iż wraz z zakończeniem wojny na miejsce Gestapo, SS, Hilfspolizei czy NKWD wystąpiło UB, „z metodami działania dobrze przećwiczonymi w szkole wschodniego sąsiada”. • Narrator w pierwszej lub trzeciej osobie, wszechwiedzący, każe nam śledzić uważnie ciąg myśli bohatera. Nie można oderwać się od tych bardzo długich, charakterystycznych dla Odojewskiego, zdań. Zagłębiamy się w świadomość bohatera „jeszcze raz, i jeszcze”, jak w tym, tak właśnie zatytułowanym, opowiadaniu, miniaturce o długości niespełna czterech stron. Jest takich więcej: „Był spokojny”, „Tracił pamięć”, „Nie mogąc obudzić się jeszcze”. • Zastanawiamy się, czy to zapisy snu czy jawa? Czy obrazy dzieciństwa, powtarzalność pór roku, przeszłość, obrazy tego, co dopiero nadejdzie to w świadomości bohatera „Żadnego lęku…” próg śmierci? • Utwory w zbiorze „…i poniosły konie” pozwalają nam zastanowić się nad przemijaniem, nad wielką rolą wspomnień i przeznaczenia. Dają wiarę w sens i wartość przyjaźni. • Myśląc o Mikołaju Damiatyczu jego przyjaciel „wie na pewno, że w ten sposób budujemy sobie wzajemnie pomniki ze wspomnień, których żadna siła, żadna władza tej ziemi nie potrafi zniszczyć. Że rozsypią się dopiero w ciemności naszej śmierci”. • A może nie do końca? No bo przecież autor w pięknym „Zaklinaniu Meduzy” daje przejmujący obraz miłości i bliskości dwojga ludzi i silną wiarę, że „za tamtym, niewidocznym tutaj horyzontem powtórzy się raz jeszcze to wszystko, co najlepsze”. • Polecam bardzo mocno utwory Włodzimierza Odojewskiego. Są w nich piękne i poetyckie opisy przyrody, sceny, które niepokoją i pozostają na długo w pamięci. Miejsca opisywane przez autora przemawiają do wyobraźni. • To lektura obowiązkowa.
  • [awatar]
    wiesia_czyta
    „Cóż, trzeba będzie zmierzyć się z nieciekawą tematyką wojska”- pomyślałam po przeczytaniu kilku pierwszych stron powieści „Batalion czołgów”. Nocne ćwiczenia żołnierzy na Okrouhlickim Wzgórzu, którzy udają, że wykonują zadania, wydały mi się dość nudne. Na szczęście dalej było już coraz ciekawiej, a dokładnie śmieszniej. • • Perypetie żołnierzy z Siódmego Batalionu Czołgów kończących trzydziestomiesięczną służbę w czechosłowackim wojsku w latach pięćdziesiątych okazały się naprawdę humorystyczną opowieścią. Można zaśmiewać się w głos czytając o zdobywaniu Odznaki Fuczika czy poznając wiersze żołnierzy startujących w armijnym konkursie twórczości amatorskiej. • W książce jest zresztą sporo tekstów wierszy i piosenek, nie tylko tych „oficjalnych”, które żołnierze prezentują na konkursach i wieczorkach. Są przytoczone i te niezbyt cenzuralne, najczęściej eksponowane na ścianach latryny. • Młodzi ludzie kończący powoli służbę wojskową pozwalają sobie na więcej swobody i niekoniecznie rygorystyczne wypełnianie poleceń przełożonych. Ci po prawdzie też niezbyt gorliwie podchodzą do swych obowiązków, przykładem kapitan Vaclav Matka. Wyjątkiem jest major Boroviczka, nie bez powodu zwany Malutkim Diabłem. • Josef Skvorecky pokazał w swej powieści, że tak naprawdę w tamtych stalinowskich czasach w wojsku liczyły się głównie sprawozdania, plany czy raporty politruków i referentów kulturalnych. Wystarczyły nawiązania do ZSRR, podkreślanie doskonałości ustroju socjalistycznego i już było dobrze. Świetnym przykładem może być analiza treści książki „Daleko od Moskwy” przeprowadzona przez sierżanta Szemanczaka zwanego Pieniądzem, który jej nie czytał. • Czeski pisarz wskazuje na ogólne rozprężenie i bałagan w obozie wojskowym w Kobylcu, gdzie pełna mobilizacja pojawia się w razie kontroli i przed egzaminami. Liczy się pochodzenie klasowe,a nie wiedza, dyplomem nie ma co się chwalić. Wie o tym sierżant Smirzicky, jeden z głównych bohaterów, który z pewnością wzbudza sympatię czytelnika. • W pamięci pozostaje też sierżant Manios znakomicie znający teorię strzelania i po dwuletniej służbie pierwszy raz wsiadający do czołgu. Jakie to ma konsekwencje, nie będę pisać. Trzeba przeczytać koniecznie, bo wzór r x 0,75; V= ? i szczegółowe wyjaśnienia Maniosa, który teoretycznie strzela do nieprzyjacielskiego czołgu Sherman, a potem sam znajduje się w T-34 to świetna zabawa. • Otóż to…czy tylko zabawa. Czytając powieść wydaną na emigracji, trudno nie myśleć ze zgrozą o tamtych czasach, gdy jedynie słuszne było „wykorzystywanie doświadczenia Związku Radzieckiego i Armii Czerwonej w pracy, w garażach, na poligonach; wszędzie!” • Josef Skvorecky stara się jednak ironicznie i z humorem spojrzeć na lata pięćdziesiąte, gdy sam odbywał służbę wojskową (1952-1954). Na pewno więc w „Batalionie czołgów” jest wiele jego doświadczeń. • Nie znam innych książek tego pisarza, ta uchodzi za najzabawniejszą. Zachęcając do lektury, proponuję jeszcze fragment wiersza, który wzbudził wiele kontrowersji i stał się przedmiotem otwartej partyjnej dyskusji nad jego polityczną treścią. • „Wy plecaki wojskowe • gdy łzy deszczu opadną • na sfałdowany bruk • za naszych koszar bramą • wszyscy kawał życia w nich • do swych domów zaniosą, • a jesień okryje nas • szarą deszczu zasłoną.” • Prawda jaka głębia uczuć! Niestety autorowi zarzucono, że „zaciemnia i mąci młodemu żołnierzowi jego stosunek do życia i do rzeczywistych problemów współczesności.” • Co w tej sytuacji zrobi kapral Josef Brynych? Odsyłam do „Batalionu czołgów”.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
19
  • Kto to pani zrobił?
    Passent, Agata
  • Londyn NW
    Smith, Zadie
  • Judasz
    Oz, Amos
  • Uciekinierka
    Munro, Alice
  • Małe lisy
    Bargielska, Justyna
  • Opowieść o miłości i mroku
    Oz, Amos
Krystyna

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo