Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
wiesia_czyta
Najnowsze recenzje
1 2 3 4 5
...
23
  • [awatar]
    wiesia_czyta
    Osiem opowiadań, których bohaterkami są kobiety. Tytuł jednej z historii i zarazem całego zbioru jest znaczący. • Carla, Juliet, Penelope, Grace, Lauren, Robin, Nancy – bohaterki opowiadań i uciekinierki. Przed czym, przed kim próbują uciec – przed mężem, rodzicami, matką, narzeczonym, środowiskiem, w którym żyją? Ucieczka nie zawsze się udaje, na przeszkodzie staje czasem przypadek, może los, obawa przed zmianą. • Carla odchodzi od męża, by wrócić tego samego dnia. Juliet, bohaterka trzech opowiadań, opuszcza dom i małomiasteczkowe środowisko, by po latach wrócić tam na krótko i uświadomić sobie obcość. Jaki błąd popełni sama, jeśli kiedyś i ją ktoś bliski opuści? Grace porzuca rysującą się perspektywę stabilizacji u boku Maury’ego i ulega złudnej chwilowej fascynacji jego bratem alkoholikiem.Lauren sądzi, że została adoptowana, gdy poznaje Delphine, której wydaje się, że jest jej biologiczną matką. Robin ma nadzieję na zmianę życia u boku cudzoziemca z Czarnogóry po kilku godzinach spędzonych z nim w trakcie swych corocznych wypraw do teatru na sztuki Szekspira. Co wydarzy się za rok – bo tak się umawiają? Czego szuka Nancy, której zapiski obejmują wiele lat z jej życia? Może Tessyjasnowidzki, a może jej męża Olliego, i po co to robi? • Sporo pytań w opowiadaniach Munro, bohaterki nie zawsze znajdują na nie odpowiedzi. A co z czytelnikami? • Cóż, mieliśmy z tym trochę problemów. Okazało się bowiem, że wbrew entuzjastycznym opiniom z okładki i z innych recenzji, nas proza noblistki nie zachwyciła. Jedynie dwie klubowiczki przyznały, że im się książka podobała. Podkreślały zaskakujące i nieprzewidywalne zakończenia historii, ciekawe portrety kobiet, jasny i klarowny styl. Co do tego ostatniego wszyscy się zgodziliśmy, aczkolwiek nie znaleźliśmy w tej prostocie nic odkrywczego, żadnych ważnych myśli czy wartych zapamiętania cytatów. Większość, też się do niej zaliczam, nie doszukała się „emocji kipiących między wierszami”. Raczej dostrzegliśmy nużące i drobiazgowe opisy i nadmierną koncentrację na szczegółach. Jakoś trudno nam było uznać historie bohaterek za ciekawe i zajmujące. Wydały nam się trochę nudne, niekiedy wydumane. • A może właśnie w tej niespiesznej, powolnej szarości i powszedniości tkwi siła realizmu prozy Munro? Może tak biegnie to nasze życie. Coś próbujemy zmienić, przed czymś uciec, kogoś opuścić, by potem wrócić, uznać, że nic nie da się już zrobić, zmienić, że wszystko musi pozostać tak jak było. Przypadek, los, fatum – tym często tłumaczymy różne zdarzenia. • „Trudno dziś ocenić, jak by się to wszystko mogło wtedy ułożyć” – zastanawia się Robin, gdy okaże się, że pomyliła braci bliźniaków, znając tylko jednego z nich i nie wiedząc o istnieniu drugiego. A Penelopa, czy jej zniknięcie na pewno da się wytłumaczyć potrzebą odnalezienia duchowości, której brakowało jej w domu? Czy zresztą naprawdę brakowało, a może przyczyna opuszczenia matki jest inna? • Jeśli tak się zastanowić, to trzeba przyznać, że „Uciekinierka” stawia wiele pytań, każe zastanowić się nad odpowiedziami na nie. Może jednak warto przeczytać tę książkę i spróbować dostrzec w bohaterkach jakąś cząstkę siebie? • Zostawiam to pytanie czytelnikom.
  • [awatar]
    wiesia_czyta
    Justyna Bargielska w „Małych lisach” „wychwytuje” codzienność. Notuje skrzętnie jej drobne przejawy, biorąc pod obserwację dwie bohaterki; singielkę Agnieszkę i mężatkę z dwojgiem dzieci, Magdę. Tak naprawdę to właśnie one obserwują uważnie to, co dzieje się wokół nich, a także w nich samych. Są tu bowiem nie tylko sprawy życia codziennego, ale i sny, fantazje, pragnienia, „małe grzechy”. • Czytamy kolejnych dziesięć rozdziałów zawierających we wstępie krótkie informacje o tym, co w nich będzie. Bohaterki pojawiają się przemiennie, by w końcówce spotkać się wreszcie. Bargielska tak opisuje życie Magdy i Agnieszki, że w pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się, czy to przypadkiem nie jest jedna osoba. A może to każda z nich marzy o innym życiu, życiu innej kobiety; Agnieszka o byciu żoną i matką, Magda o byciu singielką? • Wątki przeplatają się, trudno za nimi nadążyć; niedomówienia, skojarzenia, metafory… Czuje się, że autorka jest poetką. Jak sama przyznaje „odbiera świat słuchem” i znajduje „perełki; absurdalne, niechlujne, niedbałe…” Potrafi pięknie je połączyć i nic to, że czasem trzeba wrócić o stronę, dwie, by upewnić się, że nasze myślenie idzie w dobrą stronę. • A ileż dobrej zabawy czeka nas przy czytaniu. „Małe lisy” są dowcipne, wiele tu zdań, które chciałoby się zapamiętać i cytować przy sposobności. Wspomnę choćby: „czy gotuj na wolnym ogniu znaczy tyle, co gotuj bez opamiętania” czy ”teraz poza kobietami starzeją się tylko produkty spożywcze”. • Dowcipne tony autorki przechodzą często w groteskę i surrealizm. Dotykają jednak spraw ważnych, głównie tzw. kobiecych. Sąsiadki z bloku i z osiedla spotykają się w windzie, na spacerach, w siłowni, u fryzjera. No i gada się tam o sprawach prokreacji, dzieciach, ciążach, poronieniach. Po „Obsoletkach” także tutaj porusza Bargielska ten temat głównie za sprawą pomniczkowej opowiadającej ze szczegółami o stracie córki w czwartym miesiącu ciąży, pogrzebie i nagrobku. • Co wrażliwsi mogą się obruszać, ale dla mnie autorka pisze po prostu o tym, co jest ważne, głównie dla kobiet, opiera się też na swoich doświadczeniach. Pisze o tym, że choć dzieci są miłością życia, to często ma się ochotę przed nimi uciec, „choćby odpływem wanny”. Gdy zaś trzeba z okazji świąt prywatnych, państwowych czy kościelnych przygotować jedzenie dla większej grupy osób, dobrze jest udawać chorą; jak robi to matka Magdy. • Czy więc książka Bargielskiej to takie „babskie gadanie”? Trzeba przyznać, że bohaterkami są głównie kobiety, mąż Magdy jest raczej na drugim planie, chłopak Agnieszki zginął w wypadku. Jest jeszcze Pajda, nożownik, z którym pewnie „każda z was dziewczynki chciałaby mieć romans”? Co do romansu z Pajdą, to nie wiem, ale Bargielską polecam. Świetny język, dowcip, ironia - wystarczy się tym delektować i niekoniecznie mocno zastanawiać się, o czym jest ta książka. A tytuł? Trzeba sięgnąć do biblijnej „Pieśni nad pieśniami” i spróbować samemu pokusić się o interpretację lub skorzystać z podpowiedzi autorki (wywiad w Wysokich Obcasach z 2011 roku ).
  • [awatar]
    wiesia_czyta
    Książka Amosa Oza to wspaniała opowieść o dzieciństwie izraelskiego pisarza, życiu w kibucu Chulda, historia rodziny Klausnerów i Mussmanów. Jednak tematem przewodnim w tej obszernej biograficznej powieści jest matka, która popełniła samobójstwo w wieku 38 lat, Amos miał wtedy 12 lat. Zdecydował się po raz pierwszy o tym napisać, nigdy i z nikim o tym nie rozmawiał. Próbuje dociec przyczyn jej desperackiego kroku, zaczynając swą książkę od opisu mrocznego mieszkania na przedmieściach Jerozolimy, ciasnego i ciemnego. Kończy zaś zapisem ostatnich dni i godzin życia matki. • Nie dbając o chronologię Amos Oz tworzy w swej opowieści obraz chłopca zdecydowanie różniącego się od swych kolegów – wrażliwego, oczytanego, żyjącego w swoim świecie. Wystarczają mu książki i samotne zabawy, w których uruchamia wyobraźnię. Nie może być inaczej, jeśli dla jego rodziny książki są czymś najcenniejszym, ważniejszym nawet niż jedzenie. Powieść zawiera wiele pięknych refleksji na temat książek, czytelników, pisarstwa czy natchnienia. • Oz czasem włącza fragmenty utworów innych pisarzy lub odwołuje się do własnych. Z „Prostej historii” S. J. Agnona warto zacytować zdanie: „Kiedy świat pogrąża się człowiekowi w mroku, wtedy ten czyta książkę i widzi inny świat”. Ten „inny świat” można znaleźć w barwnych historiach o dziadku Aleksandrze i babci Szlomit Klausnerach, o dziadkach Mussmanach – Icie i Naftalim Hercu pochodzących z Ukrainy i Litwy. Na szczęście obie rodziny zdążyły wyjechać z Europy i uniknęły tragedii Holocaustu. Tylko brat ojca pisarza został z rodziną w Wilnie i wszyscy zginęli w getcie. Tragedia narodu żydowskiego brzmi w tle opowieści Oza, wracają ci, którzy ocaleli, rodzi się państwo izraelskie, wciąż wybuchają konflikty z Arabami. • Można z tej książki poznać choć trochę zawiłe losy Żydów, którzy pragnęli stworzyć swe państwo, żyć w nim w pokoju. Część chciała żyć w kibucach, by tam stworzyć wspólnotę, uwierzyć, że nikt już ich nie wypędzi, że są u siebie. Oz opowiada o tym wszystkim pięknym, poetyckim językiem, z metaforami i porównaniami, z niezwykłymi opisami, z mnóstwem szczegółów takich choćby jak ptaszek Eliza śpiewający Beethovenowski trel. • To właściwie nie jest zwykła autobiografia, to powieść, którą czyta się jak księgę mądrości o życiu, tym co jest w nim ważne, o wartościach, o „miłości i mroku”.
  • [awatar]
    wiesia_czyta
    Pierwsze skojarzenie – lody i znany slogan reklamowy: „Lody Bambino jedz latem i zimą”. Kolejne skojarzenie – adapter z czasów PRL-u. I już jesteśmy w klimacie powieści Ingi Iwasiów – miejsce akcji, Szczecin i bar mleczny Bambino, czas akcji, lata powojenne (w retrospekcji wojna) do 1981 roku. • Czworo głównych bohaterów spotyka się w Szczecinie, który tylko dla Uli jest miastem rodzinnym. Ona, jako Ulrika, tu się urodziła i wychowała, ale po wojnie jest tu obca. Marysia przyjechała z Kresów, Anna z Gorlic, a Janek z Wielkopolski. Każdy szuka swego miejsca w mieście, które, w co głęboko wierzą, stwarza wiele możliwości. Ula i Anna pracują w Bambino, gdzie poznają się i pokochają Marysia i Janek. • Toczy się zwykłe codzienne życie opowiedziane przez Ingę Iwasiów językiem, w którym dominują równoważniki zdań, jedno-, dwuwyrazowe wypowiedzenia. Styl ten na początku sprawia pewien kłopot, co przyznali wszyscy klubowicze, jednak dość szybko się go akceptuje. Co najwyżej sięga się kilka kartek wstecz, by odnaleźć „nitki” przeplatających się losów bohaterów. Towarzyszą temu bardzo ciekawe i mądre refleksje na temat życia w wielokulturowym Szczecinie i nie tylko. Sporo tu przemyśleń o ludziach, uczuciach, historii. Piękny jest rozdział: „Więzi, nie na czasie”. Obserwujemy życie bohaterów, którzy bardzo pragną „oswoić” dla siebie miasto, w którym się znaleźli. • Jednak przeszłość wciąż jest silnie obecna w ich życiu. Janek próbuje zetrzeć piętno bękarta i z nadzieją na lepszą przyszłość dla siebie i rodziny daje się uwieść propozycji pracy w UB. Jego żona Marysia chce zapomnieć o traumie dzieciństwa. Praca, małżeństwo, macierzyństwo – „to dla niej i Janka miało być życie”, „mieli mieć przyszłość”. Niestety nie udało się.Dla Anny, starszej od nich o 10 lat, najważniejsze są wskazówki mamusi i stara się konsekwentnie wcielać je w życie, Raczej zimna, wyrachowana, nie budzi mojej sympatii. Co innego Ula, to najsympatyczniejsza postać, lgną do niej wszyscy. Opiekuńcza, udziela rad, matkuje Marysi i Jankowi, potem ich córce. Tylko dla siebie o nic nie walczy. Pozwala odejść Stefanowi, nie umacnia więzi z rodziną w Niemczech. Pisarka każe Uli twardo stąpać po ziemi, wykonywać swoje obowiązki, po prostu żyć i gdy trzeba „ścieśniać własne terytorium”. • Śledzimy losy bohaterów w kolejnych krótkich rozdziałach o znaczących dla akcji tytułach i datach. Unosi się nad nimi klimat PRL-u z szarzyzną i smutkiem, polityką gdzieś w tle. Inga Iwasiów, jak mówi w wywiadach nie jest zwolenniczką „płytkiego pocieszycielstwa”, uważa, że „dziedziczymy smutek, tylko staramy się go ukryć, zasłonić”. • „Bambino” pokazuje taki właśnie świat, bez happy endu, jednak warto go poznać. To wartościowa powieść. Ci, których chcą poznać dalsze losy bohaterów, niech sięgną do książki „Ku słońcu”.
  • [awatar]
    wiesia_czyta
    Niedługo minie 16 lat od naszego wejścia do Unii Europejskiej. Dziennik Gretkowskiej zawiera zapiski z kilkunastu miesięcy poprzedzających to wydarzenie. Oczywiście jej komentarze do aktualnych spraw polityczno – społecznych to tylko część książki. Dużo miejsca poświęca swemu życiu rodzinnemu, pisze o macierzyństwie, kupowaniu domu, samochodu. Wiele jest refleksji na temat mediów, literatury, muzyki. Ot, takie zwykłe sprawy widziane oczyma pisarki, która często jest określana jako skandalistka. Tym słowem otwiera „Europejkę”, dodając zaraz, że przecież „tak dba o normalność siebie i rzeczy”. • Faktycznie, gdy czyta się jej książkę, nie widać, by unosiła się nad nią atmosfera skandalu. Już fotografia na okładce przedstawia stateczną rodzinę w strojach sprzed lat, zapiętą na ostatni guzik. Owszem, będzie też o sprawach intymnych, będą dosadne, a nawet wulgarne wyrazy, ale skandalistka? Ależ skąd, troskliwa matka dość absorbującego dziecka, dająca sobie co jakiś czas wolne na kino, ulubione sushi, pogaduszki z przyjaciółką czy wyciszenie w kościele.Komentarze Gretkowskiej są barwne i dowcipne, włącza też ładne metafory. Mnie najbardziej podoba się ta o herbacie: „wywar z czasu: trzy, pięć minut nasiąkniętych wiecznością”. • Czyta się „Europejkę” bardzo dobrze, bawiąc się, a niekiedy irytując. Pisarka np. często przywołuje w swych zapiskach Muńka Staszczyka, uważając, że jest wciąż obecny w mediach. Wypomina mu „przerośniętą chło­pacz­kowa­tość­”,która ją drażni w „muńkowatości”. Uwzięła się na niego? Krytycznie ocenia Polskę i Polaków. Uważa swoich rodaków za trochę niedouczonych. W sumie, kiedy widzę, jakich autorów Gretkowska czyta, zaczynam mieć kompleksy: Catherine Millet, Loyola, KenWilber, Newton, Houellebecq. Mam się poczuć niedouczona? • Zastanawiam się, czy pisarka jest szczera w swym dzienniku, a może po prostu kreuje siebie. Wydaje mi się, że tej kreacji jest chyba więcej.Zatem po 16.latach w Unii to już na pewno „Europejka” nie „Polka”.
Ostatnio ocenione
1 2 3 4 5
...
19
  • Kto to pani zrobił?
    Passent, Agata
  • Londyn NW
    Smith, Zadie
  • Judasz
    Oz, Amos
  • Uciekinierka
    Munro, Alice
  • Małe lisy
    Bargielska, Justyna
  • Opowieść o miłości i mroku
    Oz, Amos
Krystyna

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo